Na zimę. Morele i nektarynki.

Wszystkie dzisiejsze przepisy pochodzą z książki Rachel Saunders The Blue Chair Jam Cookbook, czyli jedynej pozycji jaką posiadam w temacie przetworów. Dżemy morelowe udało mi się o dziwo usmażyć w pełni sezonu, choć z dwoma małymi porażkami :). Po pierwsze pod koniec smażenia pierwszego dżemu okazało się, że woda różana została w Krakowie. Dramat. Dodałam więc miodu kasztanowego. Nie jest źle, ale nie do końca to na co się nastawiałam, czyż nie? Z przepisu na dżem morelowy klasyczny (u mnie z wanilią) zrobiłam też wersję z kandyzowanym imbirem, niestety dzidziuś przeszkadzał mi bardzo swoją chęcią pomagania, musiałam odciągać go od kuchni i ten dżem przesmażyłam. Wyszła mi marmolada o konsystencji mordoklejki :). Człowiek uczy się na błędach. W tym wypadku jest to nauka: gdy masz małe dziecko zrezygnuj z resztek snu i smaż dżemy w środku nocy :).

Podoba mi się metoda Rachel z zaparzaczem do herbaty w celu dodania aromatu z pestek. Zastosowałam ją jednak tylko przy pierwszym dżemie, ponieważ mam tylko jedną sztukę takiego urządzenia, a wszystkie dżemy smażyłam niemal jednocześnie (podejrzewam, że możecie sobie wyobrazić moją kuchnię po tym wyczynie). Do pozostałych dżemów morelowych dodałam po prostu przeciśnięte przez praskę pestki i ta metoda jest także dobra, choć małe drobinki są wyczuwalne potem w produkcie gotowym. Metoda z zaparzaczem daje bardzo gładką konsystencję. Tak więc polecam.


Ostatni dżem jaki zrobiłam po prostu mnie zachwyca. I choć nektarynki można kupić właściwie przez cały rok, obecnie są one bardzo soczyste, miękkie i słodkie. Warto to wykorzystać. Szukajcie takich właśnie bardzo dojrzałych, słodkich owoców.


Do wszystkich dżemów dodałam połowę ilości cukru, jaką podaje Rachel. Poniżej proporcje z jakich ja smażyłam. Jeśli chcecie spróbować oryginału podwójcie ilość cukru.


DŻEM MORELOWY Z....

1 kg moreli

250g cukru

2 łyżki (30ml) soku z cytryny
kilka chlustów wody różanej
- u mnie miód kasztanowy do smaku

Dzień 1
Morele pokrój na ćwiartki, kilka pestek zachowaj. Kawałki owoców umieść w szklanej lub plastikowej misce, wymieszaj z cukrem i sokiem z cytryny. Folię spożywczą rozłóż bezpośrednio na owocach, a następnie szczelnie przykryj (pokrywką lub kolejną warstwą folii). Odstaw do lodówki na całą noc (moje morele stały około 30 godzin i im to nie zaszkodziło).

Dzień 2
Pestki moreli otwórz za pomocą dziadka do orzechów, środki wyciągnij i drobno posiekaj (aż uzyskasz 1 łyżkę). Posiekane nasiona umieść w stalowym, szczelnym zaparzaczu do herbaty i odstaw (jeśli nie posiadasz zaparzacza posiekane pestki dodatkowo przeciśnij przez praskę do czosnku).

Morele wyciągnij z lodówki i dokładnie wymieszaj, tak by cukier się rozpuścił w soku. Morele umieść w rondlu do smażenia, włóż przygotowany zaparzacz do herbaty lub wrzuć przeciśnięte przez praskę pestki. Następnie smaż dżem, często mieszając, na dużym ogniu przez 4 minuty. Po tym czasie zdejmij z ognia i zbierz pianę. Ponownie doprowadź do wrzenia, zmniejsz nieco ogień i smaż przez około 30 minut, aż dżem uzyska pożądaną konsystencję (przez ostatnie 10-15 minut często mieszaj by dżem nie przywierał do dna). Gotowy dżem zdejmij z ognia, wyciągnij zaparzacz, zbierz pianę. Do dżemu wlej odrobinę wody różanej, spróbuj, dodaj więcej wody do smaku (wodę różaną dodawaj w małych ilościach i w kilku partiach, aby nie przesadzić). Gotowy dżem przełóż do wyprażonych słoików. Zakręć, ustaw słoiki na zakrętkach lub spasteryzuj (np. metodą piekarnikową).

Mój dżem, jak już wiecie, z przyczyn technicznych jest z miodem, który także dodałam na końcu. Ale może ktoś z Was skusi się na oryginalną wersję i opisze mi smak. W tym roku już sobie odpuszczę, ale za rok na pewno podejmę kolejną próbę.


WARIACJA: DŻEM MORELOWY Z WODĄ RÓŻANĄ I KARDAMONEM. Do zaparzacza z pestkami dodaj 1 łyżeczkę lekko rozgniecionych strąków kardamonu.

DŻEM MORELOWY Z WANILIĄ

1,7kg moreli
500g cukru
3 łyżki (45ml) soku z cytryny

1/3 lub 1/2 laski wanilii


Dzień 1
Morele pokrój na ćwiartki, kilka pestek zachowaj. Kawałki owoców umieść w szklanej lub plastikowej misce, wymieszaj z cukrem i sokiem z cytryny. Folię spożywczą rozłóż bezpośrednio na owocach, a następnie szczelnie przykryj (pokrywką lub kolejną warstwą folii). Odstaw do lodówki na całą noc (moje morele stały około 30 godzin i im to nie zaszkodziło).

Dzień 2

Pestki moreli otwórz za pomocą dziadka do orzechów, środki wyciągnij i drobno posiekaj (aż uzyskasz 1 łyżkę). Posiekane nasiona umieść w stalowym, szczelnym zaparzaczu do herbaty, dodaj pokrojony kawałek wanilii i odstaw (jeśli nie posiadasz zaparzacza posiekane pestki dodatkowo przeciśnij przez praskę do czosnku, a nasiona z wanilii dodaj do owoców).

Morele wyciągnij z lodówki i dokładnie wymieszaj, tak by cukier się rozpuścił w soku. Połowę moreli umieść w rondlu do smażenia. Drugą połowę zmiażdż praską do ziemniaków, po czym dodaj do rondla, a następnie włóż przygotowany zaparzacz do herbaty lub wrzuć przeciśnięte przez praskę pestki i nasiona zekrobane z laski wanilii. Następnie smaż dżem, często mieszając, na dużym ogniu przez 4 minuty. Po tym czasie zdejmij z ognia i zbierz pianę. Ponownie doprowadź do wrzenia, zmniejsz nieco ogień i smaż przez około 30-40 minut, aż dżem uzyska pożądaną konsystencję (przez ostatnie 10-15 minut często mieszaj by dżem nie przywierał do dna). Gotowy dżem zdejmij z ognia, wyciągnij zaparzacz, zbierz pianę. Gotowy dżem przełóż do wyprażonych słoików. Zakręć, ustaw słoiki na zakrętkach lub spasteryzuj (np. metodą piekarnikową).

WARIACJA: DŻEM MORELOWY oraz DŻEM MORELOWY Z KANDYZOWANYM IMBIREM. Z tego przepisu można zrobić prosty dżem morelowy (bez wanilii) lub dżem morelowy z kandyzowanym imbirem (garść imbiru posiekaj i wrzuć do owoców na początku smażenia).

DŻEM NEKTARYNKOWY

2kg nektarynek

500g cukru

100-150ml soku z cytryny


Dzień 1 Każdą nektarynkę pokrój na 6 części. Umieść w szklanej lub plastikowej misce, zasyp cukrem i polej 100ml soku z cytryny. Nie mieszaj! Folię spożywczą rozłóż bezpośrednio na owocach, a następnie szczelnie przykryj (pokrywką lub kolejną warstwą folii). Odstaw do lodówki na 3-6 dni.

Dzień 3-6
Nektarynki wyciągnij z lodówki, powinny wypuścić bardzo dużo soku. Całość dokładnie wymieszaj, tak by cukier całkowicie się rozpuścił. Spróbuj płynu i jeśli to koniecznie dodaj więcej soku z cytryny (powinien być lekko wyczuwalny). Całość umieść w rondlu, doprowadź do wrzenia i smaż, często mieszając, na dużym ogniu przez 5 minut. Po tym czasie zdejmij z ognia i zbierz pianę. 2/3 mikstury zmiażdż praską do ziemniaków. Ponownie doprowadź do wrzenia, smaż przez około 30-40 minut na średnim ogniu, aż dżem uzyska pożądaną konsystencję. Za każdym razem, gdy dżem zacznie przywierać do dna, zmniejsz nieco siłę palnika. Gotowy dżem przełóż do wyprażonych słoików. Zakręć, ustaw słoiki na zakrętkach lub spasteryzuj (np. metodą piekarnikową).

WARIACJA: DŻEM NEKTARYNKOWY Z KANDYZOWANYM IMBIREM. Na początku smażenia dodaj nieco posiekanego kandyzowanego imbiru wraz z łyżką likieru imbirowego.

A teraz uciekam nad morze. Mam nadzieję, że gdy wrócę za tydzień na targu będą jeszcze jagody i maliny. Jak zwykle plany smażenia nie mieszczą się w rozkładzie dnia. Mam opóźnienia, ale i ambicję: jagodowy z miętą, jagodowy z bananem, powidła jagodowe oraz malinowa konfitura do herbaty i dżem malinowy z przepisu Pierre'a Herme do jego cynamonowych Linzer Cookies :).

Smacznego!

Malinowy sernik na zimno

Ten sernik to ostatnio hit wszelkich naszych spotkań towarzyskich i grilli. Sprzyja temu pogoda i niesamowita wręcz lekkość tego ciasta. I choć ja wolę pierwowzór, czyli sernik porzeczkowy, od którego jestem po prostu uzależniona, to większość osób wybiera wersję malinową. Mój A. oczywiście też. Aby było nieco inaczej do spodu dodałam białą czekoladę, która według mnie doskonale pasuje do malin. A także świeżych owoców w różnych konfiguracjach (w masie lub na wierzchu). Jeśli jeszcze się uda, to po wakacjach (w piątek wyjeżdżamy nad morze, a żeby było weselej w czwartek przeprowadzka) zrobię także wersję z jeżynami.

SERNIK MALINOWY NA ZIMNO
tortownica 20cm

spód
*
140g ciastek typu Digestive

70g masła, roztopionego i ostudzonego
50g białej czekolady, posiekanej

masa serowa

700g zmielonego trzykrotnie twarogu, sera wiaderkowego lub serka śmietankowego - u mnie zawsze Wieluń
250g cukru
1 łyżka soku z cytryny

2 łyżki czubate żelatyny

1/3 szklanki wody

500g malin (1 duże opakowanie)

125 ml śmietanki 30% (można użyć jogurtu)

dodatkowo:
500g malin do przybrania lub 250-300g malin do wysypania na spód (opcjonalnie)

spód
Ciastka pokrusz na pył, dodaj posiekaną czekoladę oraz roztopione, ostudzone masło (na tyle by czekolada nie rozpuściła się), wymieszaj. Masę ciasteczkową wysyp i dociśnij do dna tortownicy. Włóż do lodówki na czas przygotowania masy serowej.

masa serowa
Maliny zmiksuj blenderem, a następnie przetrzyj przez sitko, nasiona wyrzuć. Żelatyną posyp wodę, a gdy zmięknie, rozpuść ją w kąpieli wodnej. Twaróg dokładnie utrzyj z cukrem. Dodaj sok z cytryny. Stopniowo wmieszaj żelatynę, cały czas miksując, aby nie zrobiły się grudki. Dodaj przetarte maliny. Śmietanę ubij i delikatnie wmieszaj do masy serowej.

Jeśli chcesz spód ciastek posyp malinami, po czym wylej przygotowaną masę serową, przykryj i wstaw do lodówki na całą noc. Jeśli nie używasz malin do masy, przystrój nimi sernik tuż przed podaniem.

Poniżej wersja z malinami na spodzie ciasta. Być może ktoś skusi się na połączenie jednego i drugiego sposobu na dodatek świeżych owoców :).

Smacznego!

Jeden jedyny dżem z czereśniami

Niestety w tym roku podobnie jak z truskawkami nie zdążyłam się załapać na sezon czereśniowy i zrobić zbyt wielu dżemów. Zrobiłam więc bardzo mało, zdecydowanie za mało. Ale z drugiej strony poniższy dżem z czereśniami jest póki co najlepszym jaki udało mi się w tym roku usmażyć. Inspirowałam się przepisem Rachel Saunders (The Blue Chair Jam Cookbook), użyłam jednak Amaretto zamiast proponowanego przez nią połączenia olejku migdałowego i likieru Maraschino, a także nieco więcej wanilii. I oczywiście o wiele mniej cukru. Niestety pod koniec sezonu nie udało mi się już zdobyć żółtej odmiany czereśni, za rok na pewno powtórzę więc z różnymi rodzajami tego owocu. To dżem nieco rzadszy, ale oczywiście jeśli chcecie możecie smażyć go dłużej lub dodać nieco pektyny.

DŻEM Z CZEREŚNI I BRZOSKWIŃ Z AMARETTO

1kg brzoskwiń
1kg czereśni, najlepiej żółtych, wydrylowanych
400g cukru
sok wyciśnięty z dwóch cytryn
nasiona z 1/2 laski wanilii
50ml Amaretto

Brzoskwinie sparz, obierz i pokrój na kawałki różnych rozmiarów. Na patelnię lub do rondla wrzuć kawałki brzoskwiń wraz z sokiem, który wytrącił się podczas krojenia wraz z czereśniami, cukrem, wanilią i sokiem z cytryny. Gotując na dużym ogniu doprowadź do wrzenia, nieco (niewiele) zmniejsz siłę palnika i smaż, mieszając od czasu do czasu przez 25-30 minut. Przez ostatnie 10 minut mieszaj dżem nieco częściej, aby nie przywierał do dna. W miarę możliwości zbieraj i wyrzucaj sztywną pianę z powierzchni dżemu podczas smażenia. Gdy dżem osiągnie pożądaną konsystencję zdejmij go z ognia, wmieszaj Amaretto, po czym przełóż go do wyprażonych słoików. Zakręć, ustaw słoiki na zakrętkach lub spasteryzuj (np. metodą piekarnikową)

A w przyszłym tygodniu smażę korzenny dżem brzoskwiniowy i dżem z nektarynek. Niedługo też przetwory borówkowe i malinowe.

Smacznego!

Łopuszna

Łopuszna to jedna z moich ulubionych wsi na Podhalu. Właściwie sama nie wiem dlaczego, ponieważ poza spacerem, obejrzeniem kilku ciekawych miejsc, tak naprawdę niezbyt wiele można tu robić :). Pierwszy raz na pstrąga zabrał mnie tu A. I tak już zostało. Jeździmy tam często, więc polecam Wam to miejsce na nieco dłuższy spacer, jako przerwę w Waszej wakacyjnej podróży w góry.

W niedzielę pojechaliśmy tam ponownie, aby zobaczyć Konkurs Potraw Regionalnych. Była to już edycja 39, a wzięło w niej udział 13 kół gospodyń wiejskich z Łopusznej i okolicznych wiosek. Wszystko odbyło się przy domu profesora, jak Tischnerówkę pięknie nazywa mój A. To najstarszy na Podhalu festiwal kuchni regionalnej. Podobno było 300 potraw, podobno były bardzo dobre. Niestety nie spróbowaliśmy, ponieważ nie należymy do śmiałków przeciskających się przez tłumy z talerzykiem i widelcem (a musicie wiedzieć, że jedzenie było za darmo, pogoda ładna to i ludzi mnóstwo). Grały góralskie kapele, było wesoło, lało się piwo i jeśli znam górali to pewnie i coś więcej. Póki co to jednak jeszcze nie nasz klimat :). Może za parę lat. Ale jeśli w przyszłym roku będziecie w okolicach Łopusznej w tym czasie, wstąpcie, to nie zaszkodzi i nic nie kosztuje. Zwiedzanie Tischnerówki to z kolei wydatek 4 złotych, a jeśli kupicie tam którąś z książek wbiją Wam na pierwszą stronę bardzo ładną pamiątkową pieczęć. Ja zakupiłam Jak żyć?. Przeczytam to może się pochwalę.

Porzuciwszy walkę o jedzenie postanowiliśmy wybrać się do ukochanego wręcz przeze mnie pensjonatu "Pstrąg" przy stawach rybnych. Doprawdy nie wiem, kto mógłby chcieć spędzać wakacje przy otwartych stawach rybnych, ale zawsze fascynował mnie ten pomysł :). W pięknym budynku, który możecie zobaczyć poniżej, mieściła się też restauracja. Restauracja bardzo klimatyczna, jeszcze z poprzedniego ustroju, z ceratą na stolikach, panią z trwałą za ladą oraz napojami w literatkach. Ku mojemu głębokiemu ubolewaniu (!) cały pensjonat wraz z restauracją przeniesiono do nowego budynku naprzeciwko dworu. Miejsce zupełnie straciło już swój urok, jest takie jakich wiele (styl: wiejski dom weselny), a porcje zmalały drastycznie. Stary budynek stoi teraz pusty przy pełnych stawach. Mam nadzieję, że to przejściowe i ktoś znów tchnie życie w to miejsce.

Najpiękniejszym miejscem w Łopusznej jest jednak dwór (wejście na teren nic nie kosztuje, zwiedzanie muzeum 6 złotych). To dawana siedziba rodzin Lisickich, Tetmajerów i Lgockich. To piękne miejsce - takie, w którym chciało by się spędzić starość. Lubię na nie patrzeć choćby z drogi.

Zapraszam na spacer :)

Spóźnione dżemy truskawkowe

Niestety w szczycie sezonu truskawkowego maluszek nam zachorował. Nie udało mi się więc usmażyć wszystkich zaplanowanych dżemów truskawkowych. Tak naprawdę udało mi się bardzo niewiele. Głównie dla J., która męczy mnie okrutnie. My raczej dżemów nie jemy. W tym roku mam jednak w planach dość dużo przetworów. Na próbę. W najgorszym razie w zimie co tydzień będziemy jeść tartę z dżemem :). Dziś spóźniona próbka truskawkowa z tego roku.

Pierwszy przepis to prosty dżem truskawkowy z wanilią. Zainspirował mnie blog Sugarcraft. Moje dżemy są zawsze niskosłodzone, jeśli wolicie słodsze, dodajcie więcej cukru.

DŻEM TRUSKAWKOWY Z WANILIĄ

1600g truskawek
400g cukru

2 laski wanilii

sok wyciśnięty z 2 cytryn

15g pektyny

Umyte i obrane truskawki partiami umieszczaj w misce i miażdż za pomocą tłuczka do ziemniaków, aż uzyskasz grube pure (z ciągle widocznymi kawałkami owoców). W dużym rondlu o grubym dnie (lub innym naczyniu, którego używasz do smażenia konfitur) zmieszaj truskawki z cukrem, nasionami wydrążonymi z lasek wanilii (puste łodygi zachowaj) oraz sokiem z cytryn. Doprowadź do wrzenia i gotuj na dużym ogniu przez 10-15 minut. Pod koniec gotowania dodaj pektynę, smaż jeszcze przez chwilę, aż dżem uzyska pożądaną konsystencję. Gotowy, gorący dżem przełóż do wyprażonych słoików, do każdego słoika z dżemem włóż duży kawałek łupinki z wanilii. Słoiki zakręć, postaw na zakrętkach lub spasteryzuj.

Drugi dżem to przepis Polki, wypatrzony u Ali. To dżem dużo bardziej wytrawny, który zyskuje na smaku, gdy nieco poleżakuje (przyznam, że gdy próbowałam zaraz po usmażeniu nie bardzo mi smakował, ale po 2 dniach był już rewelacyjny! :).

DŻEM TRUSKAWKOWY Z WANILIĄ I WÓDKĄ

200 lekkiego brązowego cukru

ziarenka wyskrobane z jednej dużej i świeżej laski wanilii

skórka otarta z dwóch cytryn

800g dojrzałych truskawek

sok wyciśnięty z dwóch cytryn

1 łyżka octu balsamicznego Aceto di Modena

4 łyżki wódki


Truskawki zasyp połową cukru, dodaj ziarenka wanilii, skórkę z cytryny i odstaw na 3 godziny.

Z reszty cukru przygotuj karmel (100g cukru+50g wody, 10-15 minut na małym ogniu), wciśnij do niego sok z cytryny, wymieszaj i dodaj owoce wraz z całym sokiem. Powoli doprowadź dżem do wrzenia i smaż na dużej mocy palnika przez 15 minut. Pod koniec gotowania dodaj alkohol i ocet balsamiczny. Gdy dżem osiągnie pożądaną konsystencję przełóż go do wyprażonych słoików. Zakręć, ustaw słoiki na zakrętkach lub spasteryzuj.

Wszystkie dżemy, dzięki Bei, pasteryzuje metodą piekarnikową. Polecam ją bardzo gorąco, sprawdza się, nie wywołuje poparzeń, jest prosta i uda się każdemu. W skrócie: umyte słoiki wkładam do zimnego piekarnika, który rozgrzewam do 120 stopni i tak zostawiłam na 15 minut. Następnie do gorących słoików przekładam gorący dżem, z powrotem wsadzam w piekarnik i w tej samej temperaturze piekę 20 minut. Na końcu drzwiczki piekarnika uchylam i pozwalam dżemom wystygnąć w środku. Potem do spiżarki i gotowe.

Smacznego!

Sernik porzeczkowy na zimno

Sernik porzeczkowy śnił mi się po nocach już dość długo. Po prostu go uwielbiam! Po przeszperaniu swoich książek oraz internetu, jako podstawy użyłam przepisu Dorotus. I jeśli tylko nie zniechęca Was odszypułkowywanie porzeczek (ja już wiem, że przetworów porzeczkowych robić nie będę :), naprawdę polecam to ciasto. Jest idealne na zbliżającą się letnią pogodę: kwaśne, owocowe, zimne. Na liście ulubionych serników A. wskoczyło tymczasowo (letnio) na pierwszą pozycję. Niedługo u mnie też wersja z malinami i kto wie z czym jeszcze. Polecam!

SERNIK PORZECZKOWY NA ZIMNO
tortownica 20 cm

spód*
140g ciastek maślanych

70g masła, roztopionego
masa serowa
700g zmielonego trzykrotnie twarogu, sera wiaderkowego lub serka śmietankowego - u mnie Wieluń

320g cukru**
1 łyżka soku z cytryny

2 łyżki czubate żelatyny

1/3 szklanki wody

500g czarnej porzeczki
***
125 ml śmietanki 30% (można użyć jogurtu)


spód
Ciastka pokrusz na pył, dodaj roztopione masło, wymieszaj. Masę ciasteczkową wysyp i dociśnij do dna tortownicy. Włóż do lodówki na czas przygotowania masy serowej.

masa serowa
Porzeczki odszypułkuj, a następnie zmiksuj blenderem (można je także dodatkowo przetrzeć przez sitko, jeśli wolicie sernik bez skórek). Żelatyną posyp wodę, a gdy zmięknie, rozpuść ją w kąpieli wodnej. Twaróg dokładnie utrzyj z cukrem. Dodaj sok z cytryny. Stopniowo wmieszaj żelatynę, cały czas miksując ,aby nie zrobiły się grudki. Dodaj porzeczki. Śmietanę ubij i delikatnie wmieszaj do masy serowej.

Na spód z ciastek wylej przygotowaną masę serową, przykryj i wstaw do lodówki na całą noc.

* A. zwrócił mi uwagę, że jeszcze lepiej ten sernik smakowałby, gdyby na spód wyłożyć po prostu biszkopty. Poszukam więc małych, okrągłych i następnym razem tak zrobię.
** Według mnie tyle cukru wystarczy by ten sernik smakował dobrze. Jest wtedy mocno porzeczkowy, czyli lekko kwaśny. Można oczywiście dodać więcej cukru lub dosłodzić wedle upodobań (drobnym cukrem) przed wylaniem na spód.

*** Ja już wiem, że niedługo zrobię ten sernik także z malinami. Inne owoce też się nadadzą. Podążając za radą Dorotus do słodszych owoców należy dodać mniej cukru.


Smacznego!

Bób. Po prostu.

A może nie tak po prostu? :) Sezon na bób w pełni, jem go bardzo dużo w tym roku i muszę przyznać, że ta do tej pory najbardziej ulubiona wersja, czyli bób+masło+sól, zaczęła mnie już nudzić. Dziś więc dwa przepisy na dania obiadowe/kolacyjne z bobem. Przepis na poniższy letni makaron pochodzi z książki Passione Genaro Contaldo. Takie pasje mogę mieć i ja.

SPAGHETTI Z BOBEM, POMIDORKAMI I KOZIM SEREM
4 porcje


300g bobu
- użyłam więcej
300g pomidorków koktajlowych, pokrojonych w ćwiartki

120ml oliwy z oliwek
2 ząbki czosnku, posiekane

20 świeżych liści bazylii, plus kilka do posypania
300g spaghetti

100g łagodnego sera koziego, pokrojonego w kostkę*
sól, pieprz

Bób ugotuj w osolonej wodzie, a następnie wyłuskaj. W dużej misce wymieszaj pomidory, oliwę z oliwek, czosnek, porwane liście bazylii oraz nieco soli i pieprzu. Dodaj bób, wymieszaj i odstaw na czas gotowania makaronu.

Spaghetti ugotuj al dente, odcedź, po czym wrzuć do mikstury pomidorów i bobu. Dodaj ser, całość dokładnie wymieszaj. Makaron podawaj od razu posypany świeżo zmielonym czarnym pieprzem, porwanymi listkami bazylii i skropiony oliwą z oliwek.

* myślę, że równie dobrze nada się tu ser owczy lub owczo-krowi, jak nasz bundz na przykład.

Z kolei ryż wypatrzyłam w najnowszej (lipiec 2011) Kuchni. Przepis podał Tadeusz Pióro. Przy okazji poczytać można o nowej ciekawej książce Stół jaki jest, którą to zamierzam niebawem kupić. A może ktoś mi podaruje? :)

RYŻ Z BOBEM I KOPERKIEM
4 porcje


500g bobu

200g ryżu do risotto

1 litr bulionu warzywnego

2 ząbki czosnku

sok z 1/2 cytryny
spora szczypta cukru
pęczek koperku

2 łyżki masła
2 łyżki oliwy

sól, pieprz

Bób ugotuj w osolonej wodzie i wyłuskaj. Czosnek drobno posiekaj, po czym podsmaż krótko na oliwie. Dodaj ryż i smaż, aż ziarenka staną się przezroczyste. Wlej chochlę gorącego bulionu, sok z cytryny, dodaj cukier. Gotuj, aż ryż wchłonie płyn, stopniowo dolewając pozostały bulion. Pod koniec gotowania dodaj bób, wymieszaj, wlej ostatnią chochlę bulionu. Na końcu wrzuć posiekany koperek, patelnię zdejmij z ognia, wmieszaj pokrojone na kilka kawałków masło, po czym przykryj. Podawaj po dwóch minutach.

Smacznego!

Eklerki z kremem kawowo-czekoladowym

Nie przepadam za ciastem parzonym. Nie lubię ani ptysiów (ptysi? :) na słodko, ani groszku ptysiowego w zupie. Ale dziś rano obudziłam się z ogromną ochotą na eklerki. A że nie lubię gęstych maślanych kremów, jakie z reguły widuje w eklerkach, postanowiłam zrobić coś innego. Padło na przepis z mojego ulubionego ostatnio czasopisma, które sobie nawet z przypływie impulsu zaprenumerowałam i tak co miesiąc leci, bądź płynie, ono do mnie aż z Australii. Mowa oczywiście o Australian Gourmet Traveller.

To najlepsze eklerki jakie kiedykolwiek jadłam mimo, że nie miałam gorzkiej czekolady i polewa wyszła mi nieco zbyt słodka. To ptysie niewielkie, do kawy, a nie cukiernicze potworko-giganty. Polecam je bardzo gorąco. Są proste i szybkie do przygotowania.

EKLERKI Z KREMEM MOCHA
18 sztuk


ciasto
100g masła, w kawałkach

250ml wody

150g mąki pszennej, przesianej

4 jajka, o temperaturze pokojowej

mocha crème pâtissière

260ml mleka

50ml espresso

3 żółtka

100g cukru

20g mąki pszennej

70g mlecznej czekolady, w kawałkach

160ml śmietanki 30%, ubitej

polewa

55g cukru

60g gorzkiej czekolady
- u mnie mleczna, ponieważ nie miałam innej :(
80ml wody

Na początku przygotuj krem (można to zrobić kilka godzin wcześniej). Mleko wymieszaj z kawą, zagotuj. Jajka utrzyj z cukrem, na końcu dodaj mąkę. Cały czas ucierając wlewaj gorące mleko. Całość ponownie przełóż do rondelka, w którym gotowało się mleko i gotuj na małym ogniu 3-4 minuty (u mnie nieco dłużej), aż krem zgęstnieje do konsystencji budyniu. Wrzuć czekoladę, całość dokładnie wymieszaj, zdejmij z ognia. Na wierzch kremu połóż folię spożywczą, aby nie powstał kożuch. Gdy krem ostygnie przełóż go do lodówki, a gdy będzie już zimny wmieszaj w niego ubitą śmietanę. Całość umieść w woreczku cukierniczym i pozostaw w lodówce.

Piekarnik rozgrzej do 220 stopni. Blachę wyłóż papierem do pieczenia.

Masło oraz wodę umieść w rondelku, doprowadź do wrzenia i gotuj, aż masło całkowicie rozpuści się. Dodaj mąkę, gotuj na małym ogniu cały czas mieszając drewnianą łyżką, aż ciasto przestanie przylegać do boków rondelka (1-2 minuty). Zdejmij z kuchenki i odstaw na 5 minut. Następnie kolejno dodawaj jajka, dokładnie ucierając ciasto po każdym z nich. Ciasto przełóż do woreczka cukierniczego z tylką 1,5 cm (uda się też przy zwykłym, grubym worku z wyciętą dziurą o tej średnicy :). Na przygotowaną blachę wyciśnij 18 grubych pasków o długości 8 cm (jedna blacha wystarczy, można to zrobić w 3 rzędach po 6 sztuk). Piecz przez 10 minut, po czym zmniejsz temperaturę do 180 stopni i piecz kolejne 20-30 minut, aż eklerki będą złociste i suche. Przełóż na kratkę, ostudź, po czym każde ciasto przekrój na pół za pomocą noża do chleba.

Cukier i 30 ml wody umieść w rondelku o grubym dnie, doprowadź do wrzenia, po czym gotuj na średnim ogniu przez około 10 minut, aż syrop się lekko skarmelizuje (złoty kolor, od czasu do czasu mieszaj). Zdejmij z ognia, dodaj czekoladę i 25ml wody. Wymieszaj, ponownie wstaw na kuchenkę i gotuj ciągle mieszając, aż czekolada i karmel rozpuszczą się i połączą. Ponownie dodaj 25ml wody (glazura będzie wtedy płynna, jeśli chcesz gęstszą pomiń ten krok), wymieszaj. Całość przelej przez metalowe sito do miseczki.

Górną część każdego ciasta zanurz z polewie i odstaw na kratkę na 10-15 minut. Następnie ciastka przełóż kremem i gotowe :).

Te ptysie udało mi się dziś przygotować bez woreczka cukierniczego, którego akurat tutaj na wsi nie mam. Ciasto wyciskałam z grubego worka, a nadzienie nakładałam łyżeczką :). Przygotowanie ciasta parzonego trwa zaledwie kilka minut. Jeśli boicie się eklerek, bo wydają się Wam one skomplikowane i trudne do przygotowania, powinniście spróbować. To nie jest straszne :).

Poza tym moja Róża 30 czerwca skończyła 1 rok. Byliśmy wtedy na Słowacji. Zawsze (podobno od 7 lat!) okolice Bożego Ciała spędzamy całą rodziną w Tatralandii, którą to uważam za wspaniałe miejsce dla dzieci. Dla rodziców już trochę mniej, ale nie to jest najważniejsze. Integrujemy się. I choć nie mieliśmy w tym roku ani jednego dnia pogody lubię tam jeździć. Lubie te rodzinne spędy. W tym roku było nas 12 dorosłych i 9 dzieci. Fajnie. Może za rok będzie nas jeszcze więcej. W każdym razie wiecie, gdzie i kiedy można mnie znaleźć :).

Muszę się przyznać, że dopiero od jakiegoś czasu zaczynam doceniać macierzyństwo. Moje dziecko jest już bardzo interaktywne, rozumie co się do niego mówi, od rana pokazuje cały czas wszystkie sztuczki, jakich zdołało się nauczyć. I choć jest teraz okrutnie męcząca - to typ dziecka, które ani przez chwilę nie usiądzie w miejscu, a teraz chodzi jeszcze za rączki, co oznacza dla mamy pół dnia w skłonie, nie zamieniłabym tego okresu na poprzedni, ten mocno pielęgnacyjny. Paradoksalnie teraz mam do swojego dziecka więcej cierpliwości niż gdy tylko leżało i patrzyło się w sufit :). I będzie pewnie coraz lepiej.

Smacznego!
Blog Widget by LinkWithin