Dhal z mleczkiem kokosowym

Będzie egzotycznie i nieco wspominkowo. Jednocześnie zaczynam cały tydzień gotowania z książką Mangoes & curry leaves, z której pochodzą też dzisiejsze przepisy. Będę więc eksperymentować z kuchnią indyjską, nepalską, pakistańską, bangladeską i lankijską. Zaczynam od Sri Lanki, ponieważ to jedyny z wymienionych krajów, w którym byłam. Przyznam też od razu, że Indie to jedno z moich wielkich podróżniczych marzeń. Nie prędko jednak tam zawitam, jako że to ostatnie z możliwych miejsc na ziemi jakie chciałby odwiedzić A. :(

Dziś prezentuje wam Dhal z mleczkiem kokosowym, czyli potrawkę z soczewicy (dhal może być też zupą, sosem lub curry). Najpopularnijszą odmianą soczewicy na Sri Lance jest masur dal, czyli ta o ziarenkach czerwono-pomarańczowych, nazywana u nas po prostu soczewicą czerwoną. Choć inne odmiany tej rośliny także pojawiają się na wyspie, to jednak rzadko kiedy się je przyrządza. W każdym razie takie oto curry z soczewicy jadłam na Sri Lance codziennie (na śniadanie, obiad i kolację) i do tej pory jest to moja ulubiona potrawa z tej części świata. Dziś u mnie z lankijską mizerią i ryżem. Można ją jeść także z chlebem.

DHAL Z MLECZKIEM KOKOSOWYM
2-3 porcje

1 szklanka czerwonej soczewicy
5 szklanek wody
1 łyżka oleju roślinnego
1 łyżka zmiażdżonego czosnku
2 łyżki drobno posiekanej szalotki, dymki lub czerwonej cebuli
6-8 świeżych lub mrożonych liści curry
- użyłam suszonych namoczonych w wodzie
2-3 suszone papryczki chilli
1 łyżeczka mielonych nasion kolendry
1 łyżeczka soli
1 szklanka mleczka kokosowego, świeżego lub z puszki

Soczewicę umieść w małym rondelku i zalej wodą. Doprowadź do wrzenia, a następnie gotuj na małym ogniu przez 20 minut.

W rondlu o grubym dnie rozgrzej olej. Podsmaż cebulę i czosnek (2 minuty), a następnie dodaj liście curry, chilli, kolendrę. Całość wymieszaj i smaż przez kolejne 2 minuty. Wlej mleko kokosowe i dodaj sól, gotuj na małym ogniu przez 5 minut. Na końcu wrzuć soczewicę i podgrzewaj przez kilka minut by smaki połączyły się (jeśli chcesz by dhal był bardziej gęsty pogotuj nieco dłużej).

Podawaj gorący z ryżem lub chlebem.

MIZERIA LANKIJSKA
Sri Lankan village salad
2 porcje

1 średni ogórek sałatkowy
1/3 szklanki szalotki w cienkich półplasterkach - użyłam zwykłej cebuli
1 zielona papryczka chili, drobno posiekana
- pominęłam
1 czerwona papryczka chili, drobno posiekana
1 łyżka + 1/2 łyżeczki soli morskiej
1/2 łyżeczki świeżo zmielonego pieprzu
2 łyżki octu ryżowego lub soku z limonki
2 łyżki mleczka kokosowego, świeżego lub z puszki

Ogórka pokrój w cienkie plasterki (jak na polską mizerię), umieść w durszlaku i posyp łyżką soli. Odstaw na 30 minut, po czym dokładnie opłukaj, lekko wyciśnij i przełóż do miski. Dodaj cebulę, papryczki chilli, sól (ostrożnie!) i pieprz. Wymieszaj. Całość zalej octem lub sokiem z limonki oraz mleczkiem kokosowym. Jeszcze raz delikatnie wymieszaj. Podawaj od razu.

RYŻ PO LANKIJSKU
4-6 porcji

Odmianą ryżu uprawianą na Sri Lance jest samba. Charakteryzuje się ona małymi, złoto-białymi lub czerwono-brązowawymi ziarenkami i jest podobna do indyjskiego ryżu basmati. Jest raczej nie do zdobycia w Polsce :).

Ryż na Sri Lance (zarówno ten biały, jak i czerwony) gotuje się w następujący sposób:


2 szklanki ryżu (użyłam brązowego ryżu jaśminowego) dokładnie opłukaj i osusz. Wyciągnij i wyrzuć przebarwione ziarenka. Umieść w garnku i zalej 3 i 1/4 szklanki wody, doprowadź do wrzenia (bez przykrycia), zamieszaj. Gotuj przez około 2 minuty, po czym szczelnie przykryj i gotuj na bardzo małym ogniu przez 25 minut. Wymieszaj za pomocą drewnianej łyżki, ponownie przykryj, a następnie ściągnij z ognia. Podawaj na gorąco lub ciepło.

Sri Lankę odwiedziliśmy w zeszłym roku (maj 2009) wyjątkowo w trójkę (ja, A. i moja mama :). Był to wyjazd baaaardzo spontaniczny, a skusiły nas niskie oferty w niemieckich biurach podróży. Z uwagi na mamę być może nie zwiedziliśmy wszystkiego, co powinniśmy i nie skorzystaliśmy ze wszystkich atrakcji oferowanych przez wyspę. Były to jednak wesołe i dość ciekawe wakacje. Akurat trafiliśmy na "koniec wojny". Wielokrotnie daliśmy się naciągnąć :). Wypiliśmy dużo herbaty. Jeździliśmy na słoniach. Byliśmy na targu rybnym i w wielu miastach. Kulinarnie zadowolona wróciłam chyba tylko ja :). Cejlon podobał mi się niesamowicie jeśli chodzi o florę, co było dziwne, ponieważ ja raczej do miłośników botaniki nie należę. Trochę mniej podobali mi się miejscowi (oczywiście z wyjątkami). A. nie podobało się prawie nic. Dla mamy z kolei była to najbardziej egzotyczna podróż w życiu. Trochę odpoczęliśmy. Po latach może tam wrócimy, a może nie. Zawsze polecamy do zobaczenia (nieco mniej do odpoczynku i zabawy).

A żeby nie było tak do końca egzotycznie pokażę Wam dziś też Gorce. Polecam skrót zeszłorocznego artykułu z GW: Gorce na śladówkach. I zapraszam. Najlepiej zacząć z mojej Rdzawki :). My próbowaliśmy w niedzielę, niestety nie miałam dostatecznie dobrych butów. Ale Stare Wierchy odwiedzam od dziecka i myślę, że Wy też powinniście (trasa łatwa, spacerowa, pusta! - spokojnie można przyjechać z psem i dziećmi).

Smacznego!

2 komentarze:

Paula pisze...

gdy będę robić mizerię to napewno dodam mleczko kokosowe z ciekawości :)

Agata Chmielewska (Kurczak) pisze...

a kupiłam ostatnio mleczko kokosowe i chyba sie pokuszę na Twoj przepis :)

Blog Widget by LinkWithin