Ziemniaczane Vindaloo

Jeśli nagle stwierdziłabym, że chcę zostać wegetarianką, co jest bardzo nierealne i zupełnie nieprawdopodobne, ale jeśli... to gotowałabym codziennie potrawy z przepisów Yotama Ottolenghi. Jego zdolności dobierania składników i przypraw są doskonałym argumentem dla wegetarian, że jedzenie bezmięsne może być smaczne, zróżnicowane i bardzo, bardzo ciekawe.

Jeśli nagle zamieszkałabym w Indiach to codziennie jadłabym Vindaloo. Pikantne, wyraziste danie, które jest na szczycie mojej osobistej listy ulubionych potraw. Wiele osób wyciąga aloo z nazwy i nawet do jego mięsnej wersji dodaje zieminaki (ind. aloo = ziemniaki). Ja jednak bardziej przychylam się do opinii Agnieszki, która
tutaj pokazała portugalskie korzenie tego dania i do wersji z mięsem tego warzywa nie używam.

Dziś jednak u mnie Aloo Vindaloo :), czyli hołd dla mojego wegetariańskiego guru i mojej ulubionej indyjskiej potrawy. Polecam bardzo gorąco, zwłaszcza miłośnikom pikantnych smaków. Przepis pochodzi z książki Plenty.

ZIEMNIACZANE VINDALOO
Two-potato Vindaloo
4 porcje

8 strąków kardamonu
1 łyżka ziaren kuminu
1 łyżka nasion kolendry
1/2 łyżeczki goździków
1/4 łyżeczki kurkumy
1 łyżeczki słodkiej papryki
1 łyżeczka cynamonu
2 łyżki oleju
300g szalotek (lub małych cebulek), posiekanych
1/2 łyżeczki czarnej gorczycy
1/2 łyżeczki kozieradki
25 liści curry
- mogą być suszone
2 łyżki posiekanego świeżego imbiru
1 świeża papryczka chilli, drobno posiekana
3 duże pomidory, obrane i pokrojone w kostkę
50ml octu z białego wina
400ml wody
1 łyżka cukru
400g obranych ziemniaków, pokrojonych w grubą kostkę
2 małe czerwone papryki, pokrojone w kostkę
400g obranych słodkich ziemniaków, pokrojonych w grubą kostkę
sól
mięta lub kolendra

Na początku przygotuj mieszankę przypraw. Na suchej patelni podpraż strąki kardamonu, kumin i nasiona kolendry, aż zaczną "podskakiwać". Nasiona kardamonu wyciągnij ze strąków i umieść w moździerzu z kuminem, kolendrą i goździkami. Całość utrzyj na proszek. Dodaj kurkumę, paprykę i cynamon, zmieszaj i odstaw.

W rondelku o grubym dnie rozgrzej olej. Wrzuć szalotki razem z gorczycą i kozieradką, smaż na małym ogniu przez 8 minut, aż cebula zabrązowi się. Następnie wmieszaj przygotowaną mieszankę przypraw, liście curry, imbir i chilli i smaż przez kolejne 3 minuty. Dodaj pomidory, ocet, wodę, cukier i odrobinę soli. Całość doprowadź do wrzenia, po czym gotuj na małym ogniu pod przykryciem przez 20 minut.

Do rondelka dodaj ziemniaki oraz paprykę i gotuj przez kolejne 10 minut. Następnie wrzuć słodkie ziemniaki. Upewnij się, że wszystkie warzywa są przykryte sosem, jeśli tak nie jest - dodaj więcej wody. Przykryj rondelek i gotuj na małym ogniu przez 40 minut lub do momentu, w którym oba rodzaje ziemniaków będą miękkie.

Zdejmij pokrywkę i pogotuj jeszcze przez chwilę (około 10 minut), aby sos nieco wyparował i zagęścił się. Podawaj gorące z ryżem (oczywiście ugotowanym po indyjsku) i ziołami.

Przepis dodaje do akcji Z widelcem po Azji.

Smacznego!

Ps. To danie trochę jak bigos - im więcej razy odgrzane tym lepsze.

10 komentarze:

Tilianara pisze...

Dla takiego dania też bym mogła zostać wegetarianką :)

Majana pisze...

Ależ składniki! To musi pięknie pachnieć:))

misbasia pisze...

Zgadzam się z Majanką - to musi pięknie pachnieć! :)

Hania-Kasia pisze...

Nazwa Vindaloo kojarzy mi się z bardzo ostrym daniem. Twoje nie było chyba aż tak bardzo ostre, jak spodziewałbym się po nazwie, bo w składzie jest tylko jedna papryczka chili. Ciekawa jestem, czy w kwestii ilości przypraw trzymałaś się przepisu książkowego, czy też dostosowałaś ich ilość do swojego smaku.

Iv pisze...

haniu ja rzeczywiscie dodalam nieco wiecej chilli, dla mnie vindaloo też powinno być bardzo, bardzo ostre:). Ale juz przy jednej jest to dość pikantna potrawa, ponieważ dodajemy ją razem z pestkami. Resztę zostawiłam tak jak w przepisie, ponieważ Ottolenghi to dla mnie mistrz łączenia przypraw, nie miałabym odwagi nic zmieniać :)

Ewa pisze...

Wszystko zależy od rodzaju papryczek, które się używa - nawet papryczki z jednej roślinki potrafią znacznie się różnic pikantnością. Też kwestia przyzwyczajenia - podejrzewam, że dla wielu ludzi jedna papryczka z pestkami może już byc nie do przejścia.
Bardzo fajne danie. W kuchni wegetariańskiej z tamtych regionów podoba mi się najbardziej to, że jest bardzo sycąca. Byłam przez rok wegetarianką - dawno temu - szkoda, że wtedy jeszcze wcale nie znałam tej kuchni. Właśnie jem wegetariańskie curry z orzechami nerkowca. Pozdrawiam :)

Nina pisze...

Iv - ja to sobie zapisuję do zrobienia!

wiesz, mam w swoim domu dwie niezłe książki wegetariańskie i jem sporo dań bezmięsnych - ale podobnie jak Ty, nie mogłabym zostać wegetarianką. Nie lubię ograniczeń. To trochę jak z dietami - im bardziej* się na niej jest, tym częściej myśli się o jedzeniu.

*"bardziej" - w znaczeniu restrykcyjnej diety :)

delikatessen pisze...

Brzmi super, wypróbuję! Zdarzało mi się już jadać vindaloo - było pyszne, choć rzeczywiście bardzo bardzo BARDZO pikantne... Tak bardzo, że nawet mnie, która uwielbia ostre lub wręcz ZDECYDOWANIE OSTRE potrawy, ciężko było przebrnąć przez całą porcję;)

Nina pisze...

P.S. Ostatnio muszę żywić też osobę z nietolerancją nabiału - i to ogranicza znacznie moje możliwości gotowania, bywa to trudne... wegetarianizm jest innym rodzajowo, ale też ograniczeniem. Teraz się męczę z gotowaniem, a bez mięsa to już w ogóle... teraz dwa razy więcej czasu spędzam nad pytaniem: co włożyć do garnka...

Iv pisze...

Ja też nie lubię ograniczeń :). Nie dla mnie także życie bez steka, hamburgera i letniego grilla :).

Blog Widget by LinkWithin