Tarta bananowa z curry

W ramach odpoczynku od pieczenia serników robię inne rzeczy. Ten przepis pochodzi z książki Kuchnia Szefów, jest autorstwa Artura Grajbera z hotelu Sheraton w Warszawie i bardzo ciężko było zrozumieć, co wyżej wspomniany autor miał na myśli. Ale wyszło i to jest najważniejsze.

Kruche ciasto jest tu dość nietypowe, nigdy nie jadłam aż tak maślanego ciasta, ale myślę, że warto go spróbować lub do swojego ulubionego kruchego dodać więcej cukru, ponieważ spód to najsłodszy element tego wypieku i tak powinno pozostać. To przepisowe ciasto ciężko się wałkowało i bardzo się kruszyło po upieczeniu (gdy było gorące); z drugiej strony jest bardzo delikatne, maślane i mi bardzo smakuje.

Curry według mnie jest opcjonalne. Czym je ewentualnie zastąpić napiszę poniżej.

TARTA BANANOWA Z CURRY

spód
1 kostka masła (200g) o temperaturze pokojowej
1,5 szklanki (200g-220g) mąki pszennej tortowej, przesianej
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
1 żółtko
3/4 szklanki (80g) cukru pudru

masa budyniowa
5 żółtek
2 łyżki cukru pudru (dałam czubate łyżki)
2 łyżki mąki
1 szklanka (225ml) mleka
1 banan obrany i drobno pokrojony (pokroiłam w drobną kostkę, ale można zestrzeć na tarce o grubych oczkach)

wierzch
3 duże banany, obrane, pokrojone w grube plastry i skropione sokiem z cytryny
1-2 łyżek stopionego masła
1/2 łyżeczki żółtego curry

spód
Masło utrzeć z cukrem pudrem, solą i wyrobić na jednolitą masę, dodać oba rodzaje mąki. Zagnieść ciasto i włożyć do lodówki na 15-20 minut (w rzeczywistości na dłużej - nie jest możliwe by taka ilość miękkiego masła stwardniała tak szybko - potrzeba 30-60 minut). Ciasto rozwałkować na grubość 3mm, lekko podsypując je mąką i napełnić nim okrągłą formę do tart lub pizzy.
Piekarnik rozgrzać do 180 stopni. Przykryć ciasto pergaminem i wypełnić fasolkami do pieczenia. Spód piec na złoty kolor przez 15 minut (dodatkowo na końcu piekłam 5 minut bez obciążenia). Wyjąć i ostudzić.

masa budyniowa i wierzch
5 żółtek utrzeć z cukrem pudrem i mąką. Mleko zagotować. Masę jajeczną przelać do wrzącego mleka. Doprowadzić krem do wrzenia i gotować aż zgęstnieje. Lekko ostudzić i wymieszać z drobno pokrojonym bananem.
Spód tarty w formie wypełnić kremem, na wierzchu ułożyć plastry z bananów, posmarować je masłem i posypać curry. Tartę piec około 20-30 minut w temperaturze 160 stopni (aż banany zmiękną).

Podawać na gorąco z lodami waniliowymi lub na zimno z gorącym sosem czekoladowym.

Rysunek powyżej przedstawia najładniejszy kawałek jaki udało mi się uzyskać przy krojeniu ciasta na ciepło (na zimno jest trochę łatwiej). Mimo wszystko warto. Cytując A.: najlepsza jest tarta z białą czekoladą, ale ta jest zaraz po niej. Ale to raczej ciasto dla domowników niż gości, ponieważ ciężko ukroić ładnie wyglądający kawałek.

Zamiast curry wierzch można posypać cynamonem z cukrem pudrem lub wiórkami kokosowymi. Da to o wiele bardziej bezpieczny i tradycyjny smak. Mi smakowało to połączenie, A. też zjadł i to z pozytywną opinią, choć nie przepada za przyprawami tego typu. Ale myślę, że wiórki kokosowe lub coś słodko-aromatycznego na wierzchu smakowałoby mu jeszcze bardziej.

Smacznego!

Mus czekoladowy

A wczoraj mieliśmy ochotę na szarlotkę... Wybrałam przepis Liski na szarlotkę polską, specjalnie kupiłam antonówki, szkoda że nie 2 kilogramy... Poniżej widać jak mi ta szarlotka wyszła :) Była bardzo dobra, niestety z winy foremki, która otworzyła się przy wyciąganiu z piekarnika jedliśmy ją z drzwiczek właśnie. Jutro drugie podejście.

Deserem zastępczym został mus czekoladowy. Przepis pochodzi z książki Czekolada z serii Le Cordon Bleu i obudził we mnie dużo miłych wspomnień. Z tych książek (mam 3 sztuki z tej serii) uczyłam się kiedyś piec i gotować. Były to moje pierwsze kulinarne książkowe pozycje (data wydania 1998, więc to już trochę). Dawno do nich nie zaglądałam i tym poniżym deserem potwierdzam swoje wcześniejsze doświadczenia twierdząc, że są to doskonałe książki dla osób początkujących (dokładnie opisane przepisy).

MUS CZEKOLADOWY
4-6 porcji

140g dobrej gorzkiej czekolady
3 łyżki drobnego cukru
60ml wody
2 białka
1 i 1/2 listka żelatyny lub 3/4 łyżeczki żelatyny w proszku
1 łyżka kawy rozpuszczalnej
500ml śmietanki 30% do ubijania

Zetrzyj 15g czekolady i odstaw w suche, chłodne miejsce.

Z 60ml wody z cukrem w małym rondelku ugotuj syrop. Kiedy cukier zacznie wrzeć, mikserem ubij w misce białka na bardzo miękką pianę. Wciąż miksując ostrożnie wlej bulgocący syrop do białek, kierując strumień między ubijaki a brzeg miski. Ubijaj, aż piana będzie zimna.

Listki żelatyny na kilka minut namocz w zimnej wodzie, po czym wyjmij je i osącz (żelatynę w proszku rozpuść w łyżce wody w naczyniu nad parą). Kawę rozpuść w łyżce wrzącej wody w małym rondelku, dodaj listki żelatyny i podgrzej mieszaninę na małym ogniu. Nie gotuj, aby żelatyna nie stała się gumiasta. Następnie wlej do piany z białek i dobrze wymieszaj.

Pozostałą czekoladę grubo posiekaj i wsyp do miski. Rozpuść w kąpieli wodnej lub w mikrofalówce. Połącz rozpuszczoną czekoladę z pianą.

Ubij śmietanę (długo i dokładnie) i połącz z czekoladową mieszaniną. Wmieszaj utartą czekoladę. Za pomocą woreczka do dozowania ze zwykłą końcówką wyciśnij mus do 4-6 kieliszków (można to zrobić także łyżką :). Wstaw do lodówki na minimum 1 godzinę.

Mus można udekorować różyczkami z bitej śmietany, listkami lub wiórkami z czekolady bądź tartą czekoladą.

Mus jest bardzo delikatny i lekki, niezbyt słodki - tylko 3 łyżki cukru, zawiera minimum jajek, żadnych żółtek. Z połowy porcji wyszły nam 2 duże szklanki, tak więc przepis wystarcza na 4 duże lub 6 małych kieliszków (np. do szampana). Można go podawać w filiżankach lub dodać do niego banany z rumem czy też ciasteczka włoskie z whisky (w wersji bardziej wykwintnej).

Smacznego!

Chleb polski

Lubie ciężkie chleby. Mój ulubiony to chleb prądnicki z piekarni Madeja w Krakowie. Jest bardzo ciężki (mały kawałek sporo waży i sporo kosztuje), ma bardzo twardą skórę i jestem gotowa czcić i wielbić osobę, która kiedyś przepis na ten chleb upubliczni. Chleb, który upiekłam wczoraj jest podobny - przepis pochodzi oczywiście od Liski. Trochę go uprościłam. Piekłam w foremce, wypieki koszykowe jeszcze przede mną.

CHLEB POLSKI

zaczyn
2 łyżki zakwasu żytniego
200g mąki żytniej typ 2000 (jeśli używamy innej mąki żytniej należy dodać otręby)
270 ml wody

ciasto
660g mąki pszennej chlebowej
2 łyżeczki suszonych drożdży
1 łyżka soli
200ml ciepłej wody

Składniki zaczynu mieszamy w dużej misce i odstawiamy pod przykryciem w ciepłe miejsce na 10-12 godzin. Następnie dodajemy mąkę, drożdże, sól i wodę. Zagniatamy, ciasto powinno mieć elastyczną konsystencję. W razie potrzeby dodajemy więcej wody lub mąki. Z ciasta formujemy kulę, smarujemy ją olejem, wkładamy do miski i zostawiamy do wyrośnięcia (pod przykryciem) na 1 godzinę.

Po wyciągnięciu z miski ciasto delikatnie zagniatamy. Przekładamy do koszyka lub formy do dalszego wyrastania. Zostawiamy do wyrośnięcia na 2-3 godziny. Jeśli rośnie wolniej należy dać mu więcej czasu. Bochenek powinien podwoić swoją objętość. Na końcu posypujemy mąką i robimy na chlebie 2-3 nacięcia.

Piekarnik nagrzewamy do 230 stopni. Na dno piekarnika wsypujemy ok. 1/2 szklanki lodu lub ścianki piekarnika spryskujemy delikatnie wodą. Pieczemy przez 10 minut, po czym zmniejszamy temperaturę do 210 stopni i pieczemy kolejne 20-30 minut.

Wyjmujemy chleb i odstawiamy na kratkę do całkowitego ostudzenia.

Jak widać na załączonych obrazkach byłam trochę niecierpliwa i pozwoliłam chlebowi wyrastać tylko przez 2 godziny. Ale przyznam, że chyba taki wolę - to znaczy mocno zbity. Bardzo fajnie smakuje. Zwłaszcza, gdy skórka jest jeszcze chrupiąca. Prawie ideał w porównaniu z moim ulubionym wspomnianym już wyżej.

Smacznego!

Placek chlebowy z szałwią

Bardzo fajny przepis na idealny według mnie dodatek do włoskich sałatek, przystawek, warzyw. Chrupiące na wierzchu i miękkie w środku placki o mocno szałwiowym aromacie zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie. Przepis pochodzi z Kuchni 03/2009 i jak większość włoskich przepisów w tym miesięczniku jest autorstwa Tessy. Oryginalna nazwa brzmi: schiacciata integrale con la salvia.

Zrobiłam placki z połowy składników i podzieliłam ciasto na 4 części. Na pewno jednak spróbuje zrobić z tego przepisu też chleb (czyli bez rozwałkowywania, pozostawić do wyrośnięcia i upiec), ponieważ ciasto smakuje wspaniale.

PLACEK CHLEBOWY Z SZAŁWIĄ
duży placek, 8 małych placków lub mały chleb

250g mąki żytniej chlebowej
250g mąki orkiszowej
7g suszonych drożdży
1 łyżeczka soli
garść liści świeżej szałwi (lub 2 czubate łyżeczki suszonej)
3 łyżki oliwy z oliwek
300ml wody
gruba sól morska

Oba rodzaje maki łączymy z drożdżami i solą. Dodajemy posiekaną szałwię (pokruszoną, jeśli jest suszona) i mieszamy składniki. Stale mieszając, powoli wlewamy oliwę i wodę. Zagniatamy ciasto, aż będzie gładkie. W konsystencji powinno też być dość twarde. Formujemy kulę, lekko oprószamy mąką, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na godzinę w ciepłe miejsce.

Rozwałkowujemy ciasto na placek o grubości 1 cm. Układamy na blasze lekko posmarowanej oliwą. Znów przykrywamy i odstawiamy na 20 minut. Smarujemy placek oliwą, posypujemy solą morską. Wkładamy do piekarnika rozgrzanego do temperatury 180 stopni. Pieczemy 30 minut.

Podajemy na ciepło.

Użyłam świeżej szałwi i umieściłam dodatkowo po liściu na każdym placku. Bardzo ładnie wyglądają i pachną. Cieszę się, że po miesiącach jedzenia dań ciężkich i mięsnych wracamy w domu do kuchni włoskiej. Myślę, że przed nami dużo dobrych rzeczy.

Smacznego!

Tagliatelle z pomidorami i rukolą

Taki oto prosty makaron jedliśmy ostatnio w restauracji Vapiano w Budapeszcie. Teraz też wiemy, że to sieciówka i można ich także odwiedzić w Warszawie i Wrocławiu. Bardzo przyjemna i niedroga restauracja. Postanowiłam więc w miarę możliwości odtworzyć przepis. Myślę, że się udało. Zwłaszcza, że mocno obserwowałam tam poczynania kucharza :)

TAGLIATELLE Z POMIDORAMI I RUKOLĄ
2 ogromne porcje

makaron tagliatelle - użyłam 250g surowego makaronu Emma Giordani
1 duży suszony pomidor
3 pomidory
6 pomidorków koktajlowych
1 pęczek rukoli
1 ząbek czosnku
2-3 łyżki oliwy
sól, pieprz, płatki chilli wedle uznania
parmezan (starty lub w płatkach)

Makaron gotujemy w osolonej wodzie minutę krócej niż wskazuje informacja na opakowaniu.

Suszony pomidor drobno siekamy, ząbek czosnku kroimy w płatki. Pomidory sparzamy, obieramy ze skórki i kroimy w kostkę. Pomidorki koktajlowe przekrajamy na pól, zostawiamy w skórce. Rukolę pozbawiamy twardych części łodygi.

Na rozgrzanej oliwie z oliwek podsmażamy suszony pomidor z czosnkiem. Dodajemy oba rodzaje pokrojonych pomidorów, chilli, sól, pieprz i gotujemy na średnim ogniu, aż całkowicie zmiękną i przybiorą konsystencję sosu (5-10 minut). Dodajemy ugotowany makaron i ciągle mieszając gotujemy przez kolejną minutę lub dwie. Na końcu wrzucamy rukolę i gotujemy kolejną minutę.

Całość przekładamy na talerz i posypujemy parmezanem według uznania.


Bardzo nam smakowało. A. sam od siebie (oczywiście ;) mówi, że pachniało bardzo ładnie podczas gotowania. Następnym razem zrobimy własny makaron, ponieważ lubię, gdy tagliatelle jest jeszcze szersze niż to, które kupiłam. Moja babcia miała kiedyś fajny gadżet do rozwałkowywania makaronu. Pytanie brzmi: co się z nim stało? I kolejne: czy zmieściłby mi się w kuchni? (na to drugie pytanie odpowiedź znam)

Smacznego!

Hataleipa. Chleb.

Chciałam upiec ten chleb od razu, gdy go zobaczyłam u Liski. Niestety musiał trochę poczekać, ponieważ skończyła mi się mąka, ale wczoraj udało się. I tak, po asieji i olcik jestem trzecią już osobą, która powtarza ten przepis. I jest to kolejny przepis z Pracowni Wypieków na chleb, który zawsze się udaje.

HATALEIPA
z książki Beatrice Ojakangas
1 mały bochenek


7g suszonych drożdży
200ml ciepłej wody (40-45 stopni)
2 łyżki melasy - użyłam 1 łyżki miodu
1 łyżka oliwy
1 łyżeczka soli
1/2 szklanki (50g) mąki żytniej
1 i 1/2 szklanki (180g) mąki pszennej

Drożdże wymieszać z wodą. Dodać melasę, zostawić na 3-5 minut. Następnie dodać oliwę, sól i mąkę żytnią, wymieszać. Dodać mąkę pszenną i zamieszać 50 razy :).

Z ciasta uformować okrągły bochenek lub przełożyć je do koszyczka bądź formy do wyrastania. Ostawić na 30-60 minut.

Piekarnik nagrzać do 230 stopni. Wstawić wyrośnięty bochenek oprószony mąką, spryskać piekarnik w środku wodą lub wrzucić kostki lodu. Po 10 minutach zmniejszyć temperaturę do 210 stopni i dopiekać kolejne 20-30 minut.


Chleb jest bardzo puszysty, robi się go szybko i łatwo (bez miksera, wyrabiania, prawie jak muffinki). Ma lekko słodki smak. A. twierdzi, że bardzo mu smakuję. I chociaż ja nie przepadam za słodkawymi chlebami myślę, że ten zagości u nas na stałe w sytuacjach awaryjnych właśnie.
Bochenek jest bardzo mały, warto więc zrobić od razu dwa lub chlebek większy, z podwójnej ilości mąki. Ja swój upiekłam w najmniejszej keksówce.

Smacznego!

Muffiny z brzoskwiniami, makiem i słodkim ziemniakiem

Naszła mnie ochota na coś zdrowego i nietuczącego, a że już od jakiegoś czasu mam książkę Harry Eastwood Red Velvet Chocolate Heartache postanowiłam zaryzykować. Z powodu mojego dość konserwatywnego podejścia do słodkości ciężko było mi zacząć, ponieważ każdy przepis tej Pani (a są to przepisy tylko na desery) opiera się na jakimś warzywie, głównie mące ryżowej i tym podobnym mało atrakcyjnych rzeczach. Zaczynam więc delikatnie: od słodkiego ziemniaka i od muffinek. Jedyna zmiana jaką wprowadziłam to podgotowanie ziemniaka wcześniej, nie chciałam by moje muffinki były zbyt mocno przyrumienione po upieczeniu.

MUFFINY Z BRZOSKWINIAMI, MAKIEM I SŁODKIM ZIEMNIAKIEM
9-10 sztuk

2 jajka
120g drobnego cukru (wg mnie 100g wystarczy)
200g słodkiego ziemniaka
(w przepisie jest surowy, obrany i starty, u mnie ugotowany, obrany i przeciśnięty przez praskę)
100g białej mąki ryżowej
100g mielonych migdałów

1 łyżka maku
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/4 łyżeczki soli
3 małe brzoskwinie, obrane i pokrojone w kostkę
(u mnie 2 duże)

Piekarnik rozgrzej do 180 stopni. Formę do muffinek posmaruj masłem lub wyłóż papilotkami.

Jajka roztrzep z cukrem, a następnie za pomocą drewnianej łyżki dodaj starte słodkie ziemniaki (lub puree z ziemniaków). Wsyp mąkę ryżową, mielone migdały, mak, proszek do pieczenia, sodę oczyszczoną i sól. Mieszaj aż składniki się połączą. Wrzuć kawałki brzoskwiń i ponownie delikatnie wymieszaj.

Formę do muffinek wypełnij przygotowanym ciastem na całej wysokości. Piecz przez 20-30 minut (jeśli ziemniak był surowy to należy babeczki piec dłużej, jeśli ugotowany to 20 minut wystarczy).

Jedz na gorąco lub ostudź na kratce.

Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu muffiny smakują bardzo dobrze, może nawet nieco zbyt słodko. Ale da się to jeść i to nawet dość przyjemnie. Szkoda tylko, że książka, której motto opiera się na słowach autorki: chcę jeść ciasta bez poczucia winy, rozczarowania, niezadowolenia i żalu, nie podaje wartości kalorycznej żadnego z deserów.

Według autorki w jej przepisach równie dobrze można użyć zwykłej mąki pszennej, poleca ona jednak ryżową, aby nadać ciastom lekkości.

Tak więc chyba po raz pierwszy w życiu udało mi się przygotować naprawdę smaczny deser, który jest też zdrowy. Jestem z siebie dumna! :)

Według książki muffinki z brzoskwiniami są produktem śniadaniowym (coś o powolnym uwalnianiu się energii piszą), ale ja oczywiście zjadłam je na podwieczorek. W każdym razie polecam:
- tym, którzy chcą spróbować czegoś nowego,
- tym, którzy odżywiają się zdrowo lub zdrowo odżywiać się planują,
- osobom na diecie bezglutenowej, bezmlecznej i unikającym masła,
- i wszystkim innym.

Smacznego!

Waniliowy sernik z kruszonką

W dalszym ciągu testuje przepisy z książki The Magnolia Bakery Cookbook i nadszedł też czas na sernik. Wypróbowałam pierwszy z listy, czyli wersję z kruszonką, o której właścicielki cukierni piszą, że jest wzorowana na starych Brooklyńskich ciastach. Sernik jest pieczony bez spodu - wymaga więc bardzo szczelnej tortownicy.

WANILIOWY SERNIK Z KRUSZONKĄ
Oryginalny przepis podaje formę 26cm, ale ja jak zwykle użyłam swojej ulubionej, mniejszej: 23cm.

masa serowa
900 serka śmietankowego, sera z wiaderka lub 3-krotnie zmielonego twarogu (użyłam serka z MilkLandu, 24% tłuszczu)
1 i 1/4 szklanki cukru (dałam 200g i według mnie to trochę za dużo
)
5 jajek
2 łyżki śmietany kremówki
1 łyżka ekstraktu z wanilii

kruszonka
2 szklanki (500g) mąki
2 szklanki (400g) cukru (wsypałam 300g i to wystarczy)
1/2 łyżeczka cynamonu
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
200g masła pokrojonego w małe kawałki

Rozgrzej piekarnik do 160 stopni. Spód i boki tortownicy posmaruj masłem.

masa serowa
W dużej misce zmiksuj ser śmietankowy z cukrem, następnie pojedynczo dodawaj jajka, a na końcu śmietanę i ekstrakt z wanilii. Przelej do formy i umieść w piekarniku (najlepiej na papierze do pieczenia). Piecz przez 40 minut.

kruszonka
W średniej misce zmieszaj ze sobą mąkę, cukier, cynamon i proszek do pieczenia. Dodaj kawałki masła i ugniataj, aż uzyskasz kruszonkę (jeśli jest zbyt mokra, dodaj więcej mąki).
Po 40 minutach pieczenia delikatnie wysuń sernik z piekarnika. Wierzch sernika posyp dokładnie i w miarę szybko kruszonką. Piecz przez kolejne 20 minut.

Po wyłączeniu piekarnika rozszczelnij trochę drzwiczki (np. za pomocą drewnianej łyżki) i pozostaw w środku do ostygnięcia przez kolejną godzinę. Włóż do lodówki na minimum 12 godzin. Przed podaniem posyp cukrem pudrem.

Sernik jest słodki i mocno waniliowy, a warstwa kruszonki jest baaardzo wysoka i... także słodka... Trzeba więc uważać z ilością cukru w masie :). A ja już szukam pomysłu na kolejny sernik. Kusi mnie sernik z dynią, na moim targu jednak to wspaniałe warzywo jeszcze się nie pojawiło.

Sernik dołączam do akcji serowej.

Smacznego!

Buda Pest

W ramach pożegnania z wakacjami roku 2009 pojechaliśmy na 4 dni do Budapesztu (właściwie to na 3 i pół, ponieważ sam dojazd trochę trwał). Miasto zwiedzaliśmy oczywiście spacerem, a że wybraliśmy hotel nieco z dala od centrum to w dalszym ciągu jesteśmy trochę zmęczeni. Zobaczyliśmy co mieliśmy zobaczyć, choć na pewno nie wszystko. Zupełnie nie odpoczeliśmy. Ale podobało nam się bardzo. Weekendowe wyjazdy to już przecież nasz stały sposób spędzania czasu.

W Budapeszcie akurat natrafiliśmy na dzień św. Stefana oraz na Folk Festival, co dało możliwość żywienia się na różnego rodzaju straganach ulicznych, oferujących chyba wszystko: lagosy, langalle, precle, ciasta miodowe, strudle, suszone owoce, rozmaite gulasze i potrawy z grilla oraz... wino :) Dużo rzeczy spróbowaliśmy, resztę spróbujemy w przyszłości. W mieście było bardzo ciepło, ale przyjemnie spaceruje się i je jednocześnie. Lubię takie uliczne jedzenie. Wino uliczne też lubię.


Ażeby mieć o czym napisać później odwiedziliśmy też Centralną Halę Targową (Nagycsarnok), gdzie jadłam najlepsze chyba strudle po bardzo rozsądnej cenie 175 HUFów za sztukę. W niedalekiej przyszłości mam w planach zrobić je samodzielnie. Najbardziej podobały mi się bakłażany, chyba nigdy nie widziałam w Polsce bakłażanów w tak pięknym kolorze, ani w tak dużej ilości. Znaleźliśmy tam też akcent polski, czyli plakat Smaki Pohala firmy Kabanos :)

Poza tym raczej omijalismy węgierską kuchnię i stołowaliśmy się bardziej w stylu włoskim. Chociaż oczywiście uparłam się, żeby iść na naleśniki (a właściwie naleśnika sztuk jeden) do Gundla. Dawno, dawno temu próbowałam je robić w domu i nie znając smaku oryginału stwierdziłam, że mi nie wyszły: głupio myślałam, że farsz powinien być bardziej płynny. Nie powinien. Ale orzechy z pomarańczą to raczej nie mój smak. Zjedliśmy tam też oczywiście strudla, wypiliśmy dwie kawy i wydalismy 100 złotych. Było warto, ale tylko ten jeden raz. Osobiście uważam, że tak drogie jedzenie powinno zwalać z nóg. Desery były bardzo dobre, ale zwalać nie zwalały.

Najbardziej u Gundla podobała mi sie porcelana Zsolnay. Chciałam kupić sobie taki śliczny talerzyk, ale w niedzielę sklep firmowy był zamknięty, a następnego dnia już wracaliśmy do domu. Jest więc powód, żeby tam wrócić. I obiecuję, że następnym razem zjem gulasz ;)

Chlebek Pita

Przepis na tą wersje chlebka Pita pochodzi z książki Crust and Crumb Petera Reinharta. Według mnie jest doskonały, także dlatego, że ciasto nie wymaga długiej fermentacji i poświęca się mu naprawdę niewielką ilość czasu.

A., który w swoim życiu zjadł już sporo kebabów, pochwalił ten domowy wyrób (aczkolwiek po licznych dopytywaniach! :).

Powtarzając za autorem przepisu: bardziej tradycyjne są pity razowe, ale są one też bardziej kruche (otręby osłabiają strukturę ciasta). Połączenie dwóch mąk jest dobrym kompromisem. Moje pity powstały więc z 2/3 mąki żytniej chlebowej typ 720 i z 1/3 mąki pszennej chlebowej typ 850, ale kombinacja może być dowolna. Autor dopuszcza wyrabianie ciasta mikserem, mój jednak sobie nie poradził i robiłam to ręcznie.

CHLEBEK PITA
4-8 sztuk

450g mąki pszennej lub żytniej - u mnie 300g żytniej i 150g pszennej
1 łyżeczka soli
2 łyżeczki suszonych drożdży
2 łyżki oliwy z oliwek
1 i 1/4 szklanki (310ml) chłodnej wody (17-21 stopni)
oliwa z oliwek do posmarowania ciasta

Wszystkie składniki umieść w misce lub w misce miksera.

Jeśli wyrabiasz ciasto ręcznie: połącz składniki w kulę, po czym przełóż na obsypany mąką blat i zagniataj przez 12 do 15 minut.
Jeśli wyrabiasz ciasto mikserem (z hakiem): miksuj składniki na najniżej prędkości przez 1 minutę, a następnie przez 10 minut na średniej.
Ciasto powinno być miękkie i elastyczne, podobne strukturą do ciasta na bagietkę (jeśli używasz tylko mąki żytniej ciasto może potrzebować 2-4 łyżek wody więcej).

Umieść ciasto w czystej misce, spryskaj oliwą z oliwek, szczelnie przykryj (np. folią spożywczą) i odstaw do wyrośnięcia na 90 minut, aż ciasto podwoi swoją objętość.

Piekarnik rozgrzej do 245 stopni, na najniższym poziomie umieść kamień lub blachę do pieczenia tak, aby dobrze się rozgrzały (przepis podaje tylko kamień, niestety mój został na wsi, użyłam więc blachy i jak widać udało się).

Podziel ciasto na 4-8 części w zależności od tego jak duże chlebki pita chcesz uzyskać (ja podzieliłam na 6 części). Delikatnie uformuj kulkę z każdej porcji ciasta i lekko ją spłaszcz. Przykryj folią spożywczą i pozostaw na 20 minut. Po tym czasie rozwałkuj każdy kawałek, tak aby powstały kółka o grubości około 6 mm. Pozostaw tym razem bez przykrycia na kolejne 10 minut.

Jeśli używasz kamienia delikatnie spryskaj go wodą, po czym przełóż na niego placki z ciasta (tyle ile się zmieści, najprawdopodobniej nie zmieszczą się wszystkie). Zmniejsz temperaturę piekarnika do 230 stopni i piecz pity przez około 3 minuty lub do momentu gdy powstanie nadmuchana kieszonka. Po tym czasie wyciągnij z piekarnika i pozostaw na kratce do ostygnięcia (lub jeśli chcesz podać od razu gorące owiń je w czystą ściereczkę). Nie należy czekać aż chlebki zbrązowieją lub ściemnieją, ponieważ staną się wtedy zbyt chrupiące.
Pozostałe placki upiecz w ten sam sposób.


Jeśli chlebek z jakiegoś powodu nie nadmucha się w dalszym ciągu można go zjeść, np. jako dodatek do sałatek, dipów czy innych potraw.

Smacznego!

Sałatka nicejska

Jest kilka sałatek, które bardzo lubię. Moja ulubiona to wariacja na temat Ceasar Salad, jedzona codziennie dawno, dawno temu w pewnym wakacyjnym miejscu. Niestety póki co nie umiem jej odtworzyć. Eksperymentuje więc z czymś innym.

Dziś sałatka nicejska w bardzo fajnej wersji. Wiem, wiem, że pół ludzkości twierdzi, że prawdziwa sałatka nicejska składa się tylko z surowych warzyw. Z kolei drugie pół dopuszcza ziemniaki i fasolkę szparagową. I to jest właśnie przepis dla tej drugiej połowy. A pochodzi z książki Simple to Sensational Juna Tanaki.

SAŁATKA NICEJSKA
4 porcje

sos
100ml octu z białego wina
1 rozgnieciony ząbek czosnku
gałązka świeżego tymianku
1 łyżka musztardy Dijon
350ml oliwy extra virgin
sól i świeżo zmielony pieprz

składniki sałatkowe
4 jajka
12 małych ziemniaków (lub 6 średnich)
200g zielonej fasolki szparagowej
16 pomidorków koktajlowych
80g czarnych oliwek bez pestek
8 filetów anchois - nie lubię więc ominęłam ten składnik
1/2 dużej czerwonej cebuli (lub 1 mała)
200g tuńczyka w kawałkach w sosie własnym
1 duża sałata strzępiasta (lub 2 małe) - użyłam sałaty strzępiastej i rukoli
sól

sos
Delikatnie podgrzej ocet winny, 50ml wody, czosnek i posiekany tymianek. Odstaw i pozostaw na 30 minut aby aromaty się połączyły. Przecedź do miski i dodaj musztardę. Wymieszaj i nie przerywając mieszania powoli dolewaj oliwę. Dodaj sól i pieprz do smaku.

sałatka
Ugotuj jajka na twardo, ziemniaki oraz fasolkę szparagową. Odstaw do ostygnięcia. Ziemniaki pokrój w plasterki i przełóż do miski. Dodaj fasolkę, pomidorki koktajlowe (przecięte na pół), anchois, cebulę pokrojoną w półplasterki, oliwki, tuńczyka i poszarpane liście sałaty. Wlej około 5-6 łyżek przygotowanego sosu i delikatnie wymieszaj. Jajka obierz i pokrój na ćwiartki, umieść na wierzchu każdej porcji. Podawaj od razu.


Sałatka nicejska w tej wersji przyjemnie zastępuje obiad (kolację) i bardzo syci. Można podawać z ciabattą.

Smacznego!

Sernik z nutką toffi

Kiedyś natknęłam się na stronę BetterBaking.com i zainteresowało mnie co tak wspaniałego jest w ich przepisach, że trzeba za nie zapłacić. Zaryzykowałam nabywając przepis na sernik oczywiście, płacąc 5,61 PLN poprzez Paypal. W oryginale nazywał się on Cashmere Cheesecake (alias Sticky Toffee Cheesecake) i rzeczywiście, gdy go teraz jem zauważam delikatność masy serowej.

Jednakże to ciasto zupełnie nie przemawia do mnie wizualnie. Przepis podaje by piec sernik w 215 stopniach przez minimum 45 minut. Tak też zrobiłam i pomimo miski z wodą w piekarniku efekt końcowy jest popękany i dodatkowo tak ciemny od góry, że wydaje się spalony. Sugerowana przez nich tortownica o średnicy 23cm też nie bardzo pasuje do takiej ilości sera. Połączenie serka śmietankowego i śmietany dało bardzo płynną masę i przyznam, że nie ryzykowałam tylko od razu wsypałam 3 łyżki mąki ziemniaczanej.

Podsumowując: w smaku bardzo dobry, delikatny sernik z fajnym toffi na spodzie, ale wygląd tragiczny. Radzę piec dłużej w niższej temperaturze lub bardzo krótko w tak wysokiej, po czym studzić w zamkniętym piekarniku. Użycie zwykłego twarogu zlikwiduje potrzebę dodania mąki ziemniaczanej.

SERNIK Z NUTKĄ TOFFI
tortownica 26cm

spód
225g ciasteczek typu digestive
5 łyżek (50g) stopionego masła
4 łyżki cukru trzcinowego (60g)
1/4 szklanki (50g) daktyli
szczypta goździków, gałki muszkatołowej i cynamonu

toffi
3/4 szklanki (100g) masła
2 szklanki (300g) lekkiego cukru trzcinowego - w trakcie przygotowania zabrakło mi cukru trzcinowego, dodałam więc jedną szklankę cukru trzcinowego i pół szklanki bardzo drobnego cukru białego i też wyszło
1 i 1/2 szklanki (375ml) śmietanki 30% (płynnej, a nie kremowej)

masa serowa
1,1kg serka śmietankowego, sera z wiaderka lub 3-krotnie zmielonego twarogu - u mnie jak zwykle Wieluń
1 i 1/2 szklanki cukru - dałam 150g
1/3 szklanki (85ml) śmietany kremówki
6 jajek
3/4 szklanki (185ml) śmietanki 30% (płynnej)
1 łyżka ekstraktu z wanilii
opcjonalnie 3 łyżki mąki ziemniaczenej

toffi
Masło, cukier i śmietankę umieść w rondlu. Doprowadź do wrzenia i gotuj na małym ogniu (bez przykrycia) przez około 20-30 minut, aż zgęstnieje. Odstaw do ostygnięcia.

spód
W malakserze zmiksuj ze sobą ciasteczka, cukier, daktyle, przyprawy korzenne i masło. Rozłóż na spodzie tortownicy dobrze dociskając do dna (dnem szklanki lub ręką).

Piekarnik rozgrzej do 215 stopni.

masa serowa
W dużej misce zmiksuj serek śmietankowy z cukrem. Dodaj śmietanę kremówkę, jajka, śmietankę, ekstrakt z wanilii (plus mąkę ziemniaczaną jeśli to koniecznie) i wszytko dokładnie wymieszaj.

Cienką warstwę toffi rozłóż na przygotowanym spodzie w tortownicy (około 3/4 przygotowanego toffi). Na wierzch wylej masę serową. Piecz maksymalnie 45 minut lub do momentu gdy wierzch sernika się zetnie. Jeśli to możliwe (gdy sernik nie jest zbytnio spieczony) zostaw do ostygnięcia w piekarniku.

Włóż do lodówki na minimum 8 godzin lub całą noc. Przez podaniem polej pozostałym toffi lub posyp cukrem pudrem.


Sernik w smaku jest naprawdę dobry, jak już pisałam wyżej: bardzo delikatny. Nad wyglądem trzeba jeszcze popracować :). Wydaje mi się jednak, że w Internecie można znaleźć tak wiele świetnych przepisów (które udają się od razu), że nie ma sensu odwiedzać i płacić za stronę BetterBaking.com.

Smacznego!

Tarta z białą czekoladą i kardamonem

Przyznaje się: nie lubię białej czekolady. Lubię za to kardamon (zwłaszcza w herbacie). Nic tak jednak nie cieszy jak mężczyzna zjadający całą foremkę ciasta w jeden dzień. Ta tarta jest bardzo prosta, prawie bez pieczenia. Wystarczy kruchy spód dowolnego rodzaju i więcej nie trzeba włączać piekarnika. Szybko, przyjemnie, chłodno... Próbowałam: mocno wyczuwalny kardamon wspaniale łagodzi słodycz białej czekolady.

Przepis pochodzi z książki Sarah Banbery Tarteletki i Tarty. Spód kakaowy z tej samej książki, jednak z innego przepisu, ponieważ pierwotny był naprawdę okropny. Ale jak już pisałam: zawsze można użyć własnego. Ten przepis to już stały element mojej kuchni. Polecam.

TARTA Z BIAŁĄ CZEKOLADĄ I KARDAMONEM
forma do tarty

spód
250g mąki
4 łyżeczki kakao
10 łyżeczek cukru pudru
szczypta soli
100g schłodzonego masła, pokrojonego na kawałki
2 żółtka
3-4 łyżki zimnej wody

krem
6g żelatyny w płatkach
zimna woda
ziarna z 8 owoców kardamonu
350g białej czekolady
390ml śmietany kremówki

dodatkowo: kakao, wiórki z białej czekolady

spód
Mąkę, kakao, cukier puder i sól połączyć z masłem. Dodać żółtko i zimną wodę, zagnieść. Wyłożyć na stolnicę oprószoną mąką i kakao, rozwałkować koło o średnicy odpowiednio większej niż forma. Ciasto ostrożnie przełożyć do wysmarowanej masłem formy. Usunąć nadmiar ciasta wokół krawędzi. Środek wyłożyć pergaminem, wsypać fasolki przeznaczone do pieczenia i schładzać w lodówce 30 minut.
Piekarnik rozgrzać do 190 stopni. Piec spód przez 15 minut, następnie ostrożnie usunąć pergamin oraz fasolki. Wstawić do piekarnika na kolejne 5 minut.
Po upieczeniu pozostawić w formie do ostygnięcia.

krem
Moczyć żelatynę przez 5 minut w niewielkiej ilości zimnej wody.
Rozkruszyć na miazgę ziarna kardamonu, wrzucić do dużej miski, dodać czekoladę. Czekoladę z kardamonem rozpuścić w kąpieli wodnej. Równocześnie w innym rondlu podgrzać
śmietanę niemal do wrzenia, wlać do czekolady i mieszać aż składniki całkowicie się połączą.
Żelatynę umieścić nad garnkiem z wrzątkiem i mieszać aż się rozpuści. Dodać do kremu czekoladowego i dokładnie rozmieszać na gładką masę. Wystudzić i wylać na upieczony spód. Schładzać przez co najmniej 3 godziny.

Przed podaniem tartę oprószyć kakao i posypać wiórkami z białej czekolady.

Tartę najlepiej zrobić w małej formie. W przeciwnym razie warstwa kremu będzie bardzo niska. Autorka książki poleca do dekoracji jadalne kwiaty. Wydaję mi się jednak, że w sezonie maliny pasowałyby do kremu z białej czekolady nawet lepiej.

Smacznego!

Bułki hamburgerowe

Często robimy w domu hamburgery. Prawdziwe hamburgery z prawdziwej wołowiny, w prawdziwej bułce, z prawdziwymi warzywami. Niestety dostępne w sklepach gotowe bułki hamburgerowe są nie do przyjęcia. Z paru względów: po pierwsze smakują jak papier, po drugie są naszpikowane chemią, po trzecie nie podoba mi się ich wygląd. Dawno, dawno temu próbowałam już bułeczek hamburgerowych ze strony Liski i choć było to naprawdę dobre pieczywo to nie do końca bułka mleczna odpowiada mi do mięsa. Na śniadanie z dżemem i owszem, ale raczej nie do hamburgerów. Szukałam ciężkich, lekko słodkich bułek. I znalazłam przepis na stronie cookingbread.com. Choć na początku wydał mi się nieco dziwaczny, wiem już, że są to bułki, które będę robić zawsze.

BUŁKI HAMBURGEROWE
9-10 bułeczek lub 5 dużych bułek

1 szklanka puree z około 3 średnich ziemniaków (oryginalny przepis podaje puree z proszku :)
1 szklanka (225g) serka wiejskiego
1/4 szklanki (65g) cukru
2 łyżki oleju
2 i 1/4 łyżeczki duszonych drożdży
1 jajko (roztrzepane)
1 łyżeczka soli
1/2 szklanki (40g) otrębów - użyłam pszennych
4 szklanki (600g) mąki - użyłam pszennej poznańskiej typ 500
dodatkowo: mąka kukurydziana, roztrzepane z łyżką mleka jajko, ziarna sezamu, mak
Do ostudzonego puree dodajemy serek wiejski, roztrzepane jajko, olej i sól. Miksujemy do otrzymania gładkiej konsystencji. Następnie dodajemy otręby, drożdże i połowę mąki (2 szklanki - 300g). Mieszamy (już nie mikserem) przez około 5 minut. Ostawiamy bez przykrycia na 10 minut.

Przekładamy ciasto na stolnicę (blat) i stopniowo dodając resztę mąki wyrabiamy je ręcznie. Na końcu ciasto nie powinno kleić się do rąk, ale też nie może być zbyt twarde, idealne jest gładkie i elastyczne.

Wyrobione ciasto smarujemy niewielką ilością oleju i przekładamy do miski. Szczelnie przykrywamy (np. folią) i zostawiamy do wyrośnięcia na 1 godzinę. Po tym czasie wyjmujemy ciasto z miski i ugniatamy przez chwilę, aby pozbyć się nadmiaru powietrza.

Formujemy wałek i kroimy ciasto na kilka równych części (w moim przypadku tylko 5, ponieważ lubimy baaardzo duże bułki). Kawałki ciasta przykrywamy folią i zostawiamy na 8 minut, po czym z każdej części formujemy kulkę. Ponownie przykrywamy folią i zostawiamy na kolejne 8 minut.

Niewielką ilość mąki kukurydzianej rozsypujemy na blacie, kładziemy kulkę ciasta i dociskamy. Przekładamy na blachę wyłożoną pergaminem, całość przykrywamy folią i pozostawiamy na 30 minut. Po ściągnięciu folii ponownie dociskamy ciasto, a następnie za pomocą okrągłych wykrawaczek do ciasteczek (w 2-3 rozmiarach) wyciskamy wzór na każdej z bułek.

Wierzch bułeczek smarujemy niewielką ilością jajka roztrzepanego z mlekiem, a następnie posypujemy sezamem i makiem (lub czym kto lubi).


Pieczemy 20-25 minut w temperaturze 175 stopni. Po upieczeniu zostawiamy na kratce do ostygnięcia.

hamburgery
Hamburgery w domu robimy bardzo proste i zwyczajne: 500g mielonej wołowiny, 1 jajko, łyżeczka soli, duża ilość suszonych ziół, pieprz, czasem drobno posiekana cebula. Mieszamy, grillujemy i gotowe. Dodatki różne. Z podanej ilości mięsa wychodzą nam 4 porcje, z czego 3 zjada A. Podajemy z surówką coleslaw. Kiedyś sama robiłam sos do hamburgerów, ale wydaje mi się, że to już jednak przesada i używamy gotowego. Ale jeśli kogoś zainteresuje mogę odnaleźć przepis.


Smacznego!

Coleslaw

Nie było mnie w domu przez tydzień więc A. schudł 3 kilo. Można się było tego spodziewać... Wczorajszy dzień upłynął mi więc w kuchni. Pieczenie i gotowanie w obiecanym fast-foodowym stylu. Zaczynam od sałatki coleslaw, na którą przepisów jest tyle co ludzi, a ja chyba wszystkie już wypróbowałam. Po latach eksperymentów stwierdzam, że najbardziej odpowiada nam coleslaw ze strony Marthy Stewart, czyli mocno kaloryczna wersja z majonezem i śmietaną. Jedyną zmianą jaką wprowadziłam jest zastąpienie cebuli dymką ze szczypiorem, czasem dodaje też kminek.


COLESLAW
6-8 osób

warzywa
1 mała biała kapusta (700-800g)
2 średnie marchewki
2-3 dymki ze szczypiorem lub mała cebula

sos
1 łyżka musztardy Dijon
1 łyżka białego octu winnego
1 łyżka soku z cytryny
1 łyżka cukru
1 łyżeczka soli
świeżo zmielony pieprz i kminek (opcjonalnie)
1/2 szklanki majonezu (4-5 łyżek)
1/4 szklanki kwaśnej śmietany (2-3 łyżki) - ja używam 18%

Kapustę szatkujemy tak jak lubimy (grubo, cienko, jakkolwiek :). Marchewki kroimy w cienkie paski lub ścieramy na tarce o dużych oczkach. Dymkę drobno kroimy (jeśli używamy cebuli - bardzo drobno siekamy). Wszystko umieszczamy w dużej misce.

Musztardę, ocet, sok z cytryny, cukier, sól (i inne przyprawy), majonez i śmietanę dokładnie mieszamy. Warzywa dokładnie łączymy z sosem. Przykrywamy folią i wkładamy do lodówki do czasu, aż kapusta zmięknie (minimum 1-2 godziny). Przed podaniem mieszamy ponownie. Surówkę można przechowywać w lodówce do 2 dni.

I co tu więcej pisac? Idealna do hamburgerów. Smacznego!

Muffiny z jagodami

Z wczorajszego deseru zostały mi jeszcze borówki, a miły Pan Listonosz przyniósł nowe zakupy książkowe w pudełku z napisem Amazon.co.uk. Wszystko już przeglądnęłam i zaznaczyłam przepisy do wypróbowania. Jednym z nich jest właśnie ten przepis na borówkowe muffinki z nowojorskiej cukierni Magnolia. Nie jestem wielką fanką seksu w wielkim mieście i serial ten oglądałam mocno wyrywkowo, ale nawet ja kojarzę ten lokal z telewizji właśnie. I tak stałam się posiadaczką kolejnej książki z deserami... I dnia następnego zaczęłam je już piec jak widać ;)

Polecam!

MUFFINY Z BORÓWKAMI
12 małych muffinek

3 szklanki (450g) mąki
3/4 szklanki (190g) cukru plus 1 łyżka do posypania
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
3/4 łyżeczki soli
2 jajka, lekko ubite
1 i 1/2 szklanki (375ml) maślanki
6 łyżek roztopionego masła
1 i 1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
1 i 1/2 szklanki (375ml) borówek, lekko oprószonych mąką

Piekarnik rozgrzewamy do 175 stopni. Formy na muffinki smarujemy masłem lub wykładamy papilotkami.

W dużej misce łączymy ze sobą suche składniki (mąka, cukier, proszek do pieczenia, sól). Dodajemy jajka, maślankę, masło oraz ekstrakt waniliowy. Całość mieszamy, aż składniki się połączą, uważając jednak by ciasto pozostało lekko grudkowate. Na koniec dodajemy borówki i bardzo delikatnie mieszamy.

Formę do muffinków wypełniamy do 3/4 wysokości. Delikatnie posypujemy wierzch pozostałą łyżką cukru.

Pieczemy 20-22 minuty, aż muffinki się lekko zarumienią.

Zrobiłam przepis w połowy składników, a i tak wyszły mi 2 muffinki więcej. Oczywiście formy do muffinek różnią się wysokością, ale myślę że zawsze wyjdzie 2-4 babeczek więcej.
Ciastka zjadłam jeszcze ciepłe :). Są lekko gumowate w środku z chrupiącym wierzchem, który powstał ze stopionego cukru. Smakują waniliowo - borówkowo.
'

Smacznego!
Blog Widget by LinkWithin