Calzone z leśnymi grzybami i szpinakiem

Calzone z grzybami Jamiego Olivera chciałam robić już rok temu.. i dwa lata temu... i w końcu udało się. Wybrałam się nawet na grzyby ryzykując, że będzie to mój ostatni posiłek :), ale o 15 w pobliskim lesie znalazłam już tylko kurki. Pożyczyłam więc trochę podgrzybków i rydzy (pierwsze w tym sezonie) od wujka, połączyłam je z kurkami i zmobilizowałam się. Przepis jest doskonały i na pewno zachwyci każdego miłośnika grzybów. Polecam Wam także ciasto na pizzę i sos według Jamiego, choć oczywiście możecie użyć swoich ulubionych/sprawdzonych przpisów, a wykorzystać jedynie farsz.

CALZONE Z LEŚNYMI GRZYBAMI I SZPINAKIEM
4 duże sztuki

1 x ciasto na pizzę według przepisu Jamiego Olivera (tutaj)
1 x sos do pizzy (200ml) Gennaro Contaldo (tutaj)
2 łyżki oliwy z oliwek
500 mieszanych grzybów leśnych, pokrojonych
4 ząbki czosnku, pokrojone w cienkie plasterki
4 gałązki tymianku
50g masła
300g liści szpinaku, umytych i poszarpanych na kawałki
2 x 125g dobrej mozzarelli, pokrojonej na małe kawałki

Przygotuj ciasto na pizzę oraz sos. Piekarnik z kamieniem lub blachą na najniższym poziomie rozgrzej do 250 stopni.

farsz
Na dużej patelni rozgrzej oliwę z oliwek, dodaj grzyby, a po chwili czosnek i listki odarte z tymianku. Dopraw solą i pieprzem. Smaż, aż grzyby zmiękną. Wrzuć masło, wymieszaj, a następnie wlej sos pomidorowy. Gotuj przez kilka minut, aż sos nieco odparuje, po czym stopniowo dadwaj liście szpinaku. Gotuj przez 2-3 minuty, aż liście "zwiędną". Odstaw.

4 kawałki ciasta rozwałkuj w okręgi. Na połowie każdego okręgu rozłóż nadzienie, posyp mozzarellą, po czym każdy okrąg złóż na pół formując calzone. Zawiń i zlep dokładnie brzegi.

Piecz (najprawodopodobniej po 2, ponieważ więcej ciężko będzie zmieścić w piekarniku :) przez około 10 minut, aż ciasto mocno się zarumieni. Podawaj od razu.


W tym roku grzybów jest dużo. W tym roku też po raz pierwszy zauważyłam, że współmieszkańcy naszej wioski chodzą w pobliżu na grzyby (a może to byli jacyś przyjezdni turyści?). Pierwszy raz zdarzyło mi się widzieć tak ogołocony las. Dalej niż 45 minut spacerem już nie chciało mi się iść. Inna sprawa, że tak mocno zarośniętej drogi jeszcze nie widziałam. Ale Helga cieszyła się bardzo, zjadła po drodze dużo żab. To chyba bocian nie pies...


Idąc na zbiory do lasu miałam jeszcze nadzieję na jagody i maliny, te niestety już się skończyły. Za to jeżyny ciągle jeszcze niedojrzałe. Tak jak borówka amerykańska w ogródku. Zawsze fascynuje mnie ten górski klimat. Nie wiedzieć czemu zawsze zapominam też, że jest tu inaczej niż w Krakowie. Co ciekawe w czwartek kupowałam na Kleparzu "górskie" śliwki węgierki. Ale to raczej nie z tych gór :), tutaj ciągle jeszcze zielone. I dobrze, śliwki to jednak oznaka jesieni...

Smacznego!

2 komentarze:

Maggie pisze...

Cudownie nadziane! Zazdroszcze lesnych grzybow...

Eff pisze...

Mmm smakowitość. I to ciekawe połączenie grzybów ze szpinakiem :).

Blog Widget by LinkWithin