Butterhorn Rolls - WP #91

91 edycji Weekendowej Piekarni gospodarzy Gosia, która prowadzi bloga Moje Ekspresje Kulinarne. Zaproponowała nam bułeczki maślane (a właściwie bułeczki w kształcie rogalików) oraz chleb z dynią na zakwasie. Zdecydowałam się na bułeczki, ponieważ bardzo często bardzo podobne kupujemy w GS-ie w Rabce. Te upeiczone w domu są jednak nieco słodsze. To fajna propozycja na śniadanie, gdy nie mamy nic w lodówce: wystarczy masło, odrobina miodu lub dżemu. Można oczywiście zjeść je także solo :).

Bułeczki te przypominają mi trochę
Parker House Rolls, są jednak o wiele bardziej maślane. Ten wypiek to także amerykańska klasyka: Gosia przepis wyszperała w How America Eats Clementine Paddleford, czyli u jednej z ważniejszych postaci opisujących kuchnię USA. Rogaliki te wywodzą się z Kansas, gdzie swoim gościom serwowała je jedna z tamtejszych rodzin na swoim ranchu :). My rancha nie mamy, a też sprawdziły się wspaniale. Polecam.

BUŁECZKI BUTTERHORN
32 sztuki

3/4 szklanki (180ml) letniego mleka
1/4 szklanki (60ml) ciepłej wody
1/2 szklanki (120ml) roztopionego masła
1/3 szklanki (75g) cukru
opakowanie suszonych drożdży (7g)
- użyłam 20g drożdży świeżych
1 łyżeczka soli
3 jajka
4 i 1/2 szklanki (600g) mąki pszennej
dodatkowo: 3 łyżki rozpuszczonego masła do smarowania ciasta

Drożdże rozpuść w wodzie, odstaw na 10 minut. Do dużej miski wlej mleko, wodę z drożdżami, jajka, masło. Wsyp cukier i sól. Całość wymieszaj. Stopniowi dodawaj mąkę, po czym przełóż ciasto na blat i wyrabiaj przez około 10 minut, aż będzie jednolite, gładkie i elastyczne.

Z wyrobionego ciasta uformuj kulę i umieść w czystej, natłuszczonej misce. Przykryj i odstaw do wyrośnięcia na około 1 godzinę i 15 minut.

Wyrośnięte ciasto podziel na 4 części, z każdej uformuj kulę. Kolejno rozwałkuj je na okrągłe placki, po czym każdy z nich podziel na 8 trójkątów ( tak by powstały 32 rogaliki). Trójkąty posmaruj rozpuszczonym masłem i ściśle zwiń (rogi można zagiąć lub nie). Rogaliki ułóż na blachach wyłożonych papierem do pieczenia. Wierzch posmaruj delikatnie pozostałym masłem. Rogaliki przykryj i odstaw do podrośnięcia na około 30 - 40 minut.

Piekarnik rozgrzej do 180 stopni. Piecz na złoty kolor przez 20 - 25 minut.

Podawaj jeszcze ciepłe lub ostudzone. A. zjadł po prostu z masłem (i kakao), a ja z masłem i miodem. Bułeczki były bardzo miękkie i nie tak małe jak się początkowo (po zrolowaniu, a przed wyrośnięciem) wydawało.

Smacznego!

Piękną dynię dziś kupiłam....

Dziś zaczęłam Halloweenowe dyniowe łowy. I wyobraźcie sobie trafiłam na bardzo mały, zupełnie nieciekawy warzywniak, gdzie Pan miał różne cuda: każdą dynię inną i przy każdej upierał się, że to model ozdobny. Nie dałam się zwieść i kupiłam dwa okazy.

Pierwsze zielone, nie-wiadomo-co :) w wadze 4188g, które w przyszłym tygodniu będę jeść w postaci zupy, curry i na pewno jeszcze czegoś.

Druga pomarańczowawa, 8 kilo, do słoiczków na zimę.

Pan miał jeszcze duże, zielone, nakrapiane (czyżby piżmowe?) i ogromny wybór mniejszych (do 2 kilo) w różnych kolorach: szare, zielone, żółte. Być może odwiedzę go jeszcze we wtorek i wypytam skąd on to wszystko wziął. Żałuję, że nie zabrałam aparatu :(.

A jeśli ktoś z Was wie co prezentuje dziś na zdjęciach to poproszę o podzielenie się ze mną tą wiedzą tajemną :).

Poza tym miłego weekendu życzę!

Smacznego!

Samsa z dynią, czyli pierożki pieczone

Dzisiejszym daniem żegnam się z tegorocznym Festiwalem Dyni. Na weekend przyjeżdża tato, więc to on przejmie pałeczkę gotowania. Poza tym A. stanowczo zabrania mi blogowania w weekendy (choć może jutro uda się jeszcze coś przemycić ;), jakobym poświęcała na to zbyt wiele należnego mu czasu. Nie oznacza to oczywiście końca sezonu dyniowego, przez następne dwa-trzy tygodnie znajdziecie u mnie jeszcze kilka dyniowych przepisów - paru rzeczy chcę jeszcze spróbować (m.in. zupy-kremu z dyni z szałwią i kruszonką z ciasteczek amaretti).

Wracając do przepisu: wiedziałam, że go przyrządzę, gdy tylko otworzyłam Wysokie Obcasy 16 października 2010 roku :). Przepis na samsy, czyli uzbeckie pieczone pierożki, podała Agnieszka Kręglicka. Cały, dość ciekawy artykuł o paru przysmakach kuchni Uzbekistanu znajdziecie
tutaj.

Efekt końcowy jest pyszny: kruche, mocno maślane, cienkie ciasto wypełnione po brzegi mieszanką dyni (Agnieszka podaje piżmową, widać łatwiej o taką w Uzbekistanie niż w Polsce :) i cebuli (użyłam cebuli czosnkowej) - myślę, że dość dobrze pasowałby tu też dodatek słodkiego ziemniaka, ale to myśl na przyszłość :).

SAMSA Z DYNIĄ
ok. 40 sztuk

ciasto
500g mąki pszennej
150g masła
100g kwaśnej, tłustej śmietany - u mnie 18%
2 jajka
szczypta soli
nadzienie
dynia obrana i grubo starta
- waga utartego miąższu to około 1kg
cebula grubo posiekana
(połowa tego co dyni, czyli około 500g)
kumin
- dodałam 1 i 1/2 łyżeczki
cukier
- dodałam 2 łyżeczki
chilli
- dodałam chilli w płatkach, niecałą łyżeczkę
sól, pieprz

ciasto
Zimne masło pokrój na kawałki i wrzuć do miski z mąką, dodaj sól i rozdrobnij w palcach, aż uzyskasz kruszonkę. Jajka roztrzep ze śmietaną, wlej do mąki i wyrób elastyczne ciasto. Jeśli jest za mokre, dodaj mąki, jeśli za twarde - śmietany. Podziel ciasto na dwie części, zawiń w folię i chłódź w lodówce przez 1/2 godziny lub dłużej.

nadzienie
Na oliwie usmaż cebulę, dodaj przyprawy. Jeśli dynia puściła sok po utarciu, odciśnij. Wymieszaj smażoną cebulę z surową dynią.

Ciasto wyciągnij z lodówki. Każdą kulę ciasta uformuj w wałek o średnicy 4 cm, pokrój na równe kopytka. Z każdego ponownie uformuj kulkę. Kulki rozwałkuj na cienki placuszki, na środku których rozłóż trochę nadzienia (ok. 1 łyżki, ja na tym etapie ponownie odciskałam nadmiar płynu), trzy brzegi połącz tak, by skleiły się w znak Mercedesa :). Na spodzie samsa ma być trójkątem. Czubek każdej samsy posmaruj roztrzepanym żółtkiem i posyp grubo mielonym pieprzem (myślę, że czarnuszka byłaby jeszcze lepsza).

Piekarnik rozgrzej do 180 stopni. Pierogi ułóż na blasze do pieczenia wyłożonej pergaminem i piecz przez 40 minut, aż się zarumienią. Podawaj na ciepło (podałam z jogurtem wymieszanym z miętą i solą).

Wnętrze takiego upieczonego pierożka wygląda następująco:

Przy okazji lepienia pierogów stwierdzam, że nie dane mi będzie nigdy zostać szefem kuchni i zdobyć chociaż jednej gwiazdki Michelina :). Powtarzalność, czyli jeden z wymogów, strasznie u mnie kuleje: każda, dosłownie każda ulepiona przeze mnie samsa ma inny kształt i wielkość. I tak jest u mnie ze wszystkim: zdolności manualnych brak, powtarzalności brak, własnej restauracji też brak :).

Smacznego!

Blog Widget by LinkWithin